Pamiętam, jak czytałem doniesienia o aresztowaniu Stanisława Gawłowskiego. To, co mnie wtedy uderzyło, to niekoniecznie atak prokuratury na posła opozycji. Do tego już się zdążyliśmy przyzwyczaić. Cały czas pamiętam informację, że jednym z powodów zastosowania aresztu, na które powołał się sąd, było zagrożenie dla prawidłowego przebiegu postępowania przygotowawczego przez to, że Gawłowski rozmawiał z dziennikarzami o swojej sprawie, że za pośrednictwem środków masowego przekazu mógłby informować potencjalnych świadków i współpodejrzanych o swojej linii obrony. Tymczasem od tygodni prokuratura wypuszczała przecieki do mediów o tym, że przygotowuje sprawę Gawłowskiemu, a potem w czasie składania i omawiania wniosku o uchylenie immunitetu był on przez prokuraturę i posłów strony rządowej grilowany we wszystkich polskich mediach.