Adwokaci znanego biznesmena zatrzymanego w Hiszpanii dwoją się i troją, aby nie dopuścić do jego ekstradycji. Na początku roku przepadł bez śladu, odnalazła go specjalna grupa pościgowa nieopodal Walencji. Ma odbyć karę 2,5 lat więzienia w Zakładzie Karnym w Warszawie.
Czytaj także: Adwokat Marka Falenty: "Dostaliśmy ostrzeżenie"
Sukces adwokatów, którym na razie udało się odwlec sprowadzenie Falenty do kraju (chociaż ekstradycja powinna odbywać się niezwłocznie po zatrzymaniu) może być jednak chwilowy.
Argumentacja, że biznesmenowi w polskim więzieniu grozi niebezpieczeństwo, raczej nie przekona Hiszpanów, jeżeli nie zostanie dobrze udokumentowana, a same ogólne twierdzenia o niebezpieczeństwie czy o polskich więzieniach to za mało, nawet jeżeli przywoła się wyroki Trybunału Praw Człowieka, przed którym więźniowie wielokrotnie wygrywali, skarżąc się na złe warunki w celach.
Teoretycznie mógłby przekonać sędziów zarzut o braku praworządności w Polsce, co w efekcie naraża na szwank niezależność sądownictwa. Zatrzymani skutecznie ten argument podnosili podczas realizacji europejskiego nakazu aresztowania w Irlandii i Holandii, sprawa trafiła nawet do Trybunału w Luksemburgu. Tyle że sytuacja Falenty jest inna został już prawomocnie skazany przed sądem. Teraz chodzi o to, aby odbył wyrok, jak tysiące innych więźniów.