Dziś można odnieść wrażenie, że w tej materii panuje zamieszanie. Jest sporo kontrowersji, i nawet niebezpiecznie rozjeżdża się orzecznictwo sądowe, szczególnie w zakresie zadośćuczynienia za krzywdę osób najbliższych wobec poszkodowanego. No bo jak to wszystko pogodzić – kombinuje szary człowiek. Czy płacić rodzinie poszkodowanego zadośćuczynienie za jego śmierć, a już nie płacić za krzywdę rodziny w przypadku pogorszenia stanu zdrowia osoby bliskiej. Przecież w okolicznościach trwałego i nieodwracalnego uszkodzenia mózgu cierpienie osoby bliskiej może być nie mniej dramatyczne, niż doświadczenie śmierci chorego – twierdzą niektórzy. Taka sytuacja jest porównywalna z zerwaniem więzi z osobą bliską, która straciła życie, dodają. Sytuację – jak to bywa w życiu – mącą inne istotne pieniądze.
Prawie dwa miliony zł odszkodowania za niesłuszny ośmiomiesięczny areszt dla prezesa spółdzielni mieszkaniowej, 250 tys. zł (przyznane w pierwszej instancji dla gangstera Boguckiego) – też za uciążliwy areszt. Milion złotych zadośćuczynienia od Towarzystwa Chrystusowego za molestowanie przez księdza młodej dziewczyny przed 20 laty. Z kolei Urząd Komisji Nadzoru Finansowego wyliczył, że rodzinie ofiary śmiertelnej np. wypadku czy błędu lekarskiego należy się średnio – w myśl orzecznictwa sądowego – jej małżonkowi ok. 75 tys. zł zadośćuczynienia natomiast dziadkom takiej ofiary półtora tysiąca złotych.
Jedno jest pewne i ugruntowane w ustawodawstwie i orzecznictwie: na nieszczęściu nie można się wzbogacić. Cała reszta jest do precyzyjnego ustalenia. I to chyba leży w interesie sądowej i ubezpieczeniowej klienteli... no i oczywiście sprawiedliwości, choćby tej teoretycznej. Więc do roboty legislacyjnej w trosce o powyższe, by była pełna jasność. Warto odpowiedzieć na pytania: komu, dlaczego, wedle jakich stawek, zasad i kryteriów przyznawać odszkodowanie i zadośćuczynienie.
Więcej szczegółów w tekście „Kontrowersyjne zadośćuczynienie". Zapraszam do lektury także innych artykułów w najnowszym numerze „Biznesu".