Rz: Podobno jako młody człowiek marzył pan o tym, by zostać generałem.
Prof. Brunon Hołyst:
To prawda. Gdy miałem 15 lat, zastanawiałem się, czy zostać biskupem, generałem czy profesorem. Byłem bowiem wtedy, w swojej takiej trochę młodocianej bucie, przekonany, że nie mogę przejść przez życie niezauważony. Biskup nie może mieć rodziny, generał to stanowisko związane często z polityką. Zdecydowałem więc, że zostanę profesorem. Wybrałem prawo.
Od razu wiedział pan, że będzie się specjalizował w kryminalistyce i kryminologii?
Najpierw trafiłem na seminarium doktoranckie z prawa międzynarodowego. Zaproponował mi to wybitny profesor Remigiusz Bierzanek. Było to dla mnie duże wyróżnienie. Jako student uczyłem się bowiem razem z dostojnymi doktorantami w garniturach. Profesor prawa międzynarodowego musi mieć jednak pewne predyspozycje – trzeba być trochę dyplomatą, znać dużo języków obcych. A kryminalistyka wydawała mi się bardziej rzemieślniczą dziedziną, odpowiednią dla mnie. No i w Polsce nie było zbyt wielu specjalistów w tej dziedzinie. Uznałem więc, że znajdzie się dla mnie miejsce.