Wiele zwierzątek, by odstraszyć konkurenta od samiczki, napręża, co może. Jedne naprężają pióra, inne łuski. Co napręża człowiek? Możemy się o tym przekonać, przyglądając się ostatnim występom Romana Giertycha.
Tylko w tej konwencji potrafię się zastanawiać nad sensem groźby byłego ministra edukacji. Mecenas Giertych bowiem zapowiedział, że będzie każde medium lub każdego publicystę, który powtórzy za „Wprost" informacje na jego temat, ścigał w odrębnym procesie o naruszenie dóbr osobistych. Zasądzone przeprosiny zamierza egzekwować od każdego indywidualnie, a więc nie tylko od „Wprost", które też pozywa.
Oczywiście samo „Wprost" nie może odpowiadać za to, że jakieś inne podmioty przedrukują materiały opublikowane przez ten tygodnik. Trudno jednak będzie dawnemu liderowi LPR pociągnąć do odpowiedzialności kolejne media. Mleko się już po prostu rozlało, a taśmy nie dotyczą spraw prywatnych, więc prasa nie byłaby prasą, gdyby do nich nie wracała i fragmentów nagranych rozmów nie cytowała. Nawet po latach, i nawet po korzystnym dla zniesławionego wyroku, można przytoczyć inkryminowane treści. Tymczasem mecenas Giertych domaga się objęcia swoistą cenzurą kłopotliwego nagrania jego rozmowy z dziennikarzami, a także swojej publicznej roli i prawa społeczeństwa do informacji.
Były wiceminister edukacji z pewnością zna paragraf 21 kodeksu etyki adwokackiej, który zakazuje obrońcy podejmowania się sprawy, której wynik może dotyczyć jego osoby lub nawet majątku. Ten przepis ma głębsze uzasadnienie, to element zbiorowej mądrości adwokatury. We własnej sprawie trudno zachować umiar i profesjonalizm – także adwokatowi. Tym brakiem dystansu do własnej sprawy trzeba chyba tłumaczyć tak przestrzelone żądanie mecenasa Giertycha.
Nie moją sprawą jest radzenie mu, jak ma prowadzić adwokacki interes. Nieudane akcje mogą się jednak okazać nie tylko nieskuteczne, ale też zwyczajnie śmieszne. Na to profesjonalista nie może sobie pozwolić. Nie powinien więc sam się bronić. Stać go chyba na dobrego adwokata. A ten mu zapewne doradzi: daj pan sobie spokój z tą prasą.