W warszawskiej Izbie Radców Prawnych 24 czerwca złożyło uroczyste ślubowanie niemal 700 moich najmłodszych koleżanek i kolegów. To istotny znak, że to zawód ludzi młodych, inteligentnych, ambitnych i pełnych marzeń. Są to osoby, które do tej pory odczuwają niezwykle silne związki z uczelniami, bo przecież studia to zazwyczaj najpiękniejszy okres w życiu. Większość nowych radców wywodzi się ?z warszawskich uczelni. ?Ze względu na rangę uroczystości postanowiliśmy zaprosić na nią najważniejsze w świecie prawa osoby. Nie odmówiła nam pani profesor Małgorzata Gersdorf – pierwszy prezes Sądu Najwyższego, Jerzy Kozdroń – sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, Bronisław Sitek – prezes Prokuratorii Generalnej. Byli prezesi warszawskich sądów. Nie zabrakło prezesa Krajowej Rady Radców Prawnych Dariusza Sałajewskiego i jego poprzednika Macieja Bobrowicza. Zjawił się minister sportu i turystyki Andrzej Biernat. I wiele innych ważnych osób.
Jak reprezentowany był świat nauki? Świat, który jeszcze niedawno był najważniejszy dla naszych ślubujących? Otóż na tym wyjątkowym wydarzeniu obecna była prof. dr hab. Monika Całkiewicz, prorektor ds. studiów prawniczych Akademii Leona Koźmińskiego. I to wszystko! Nikt inny ze środowiska akademickiego nie dostrzegł konieczności pokazania byłym studentom, wychowankom, że ich wydziały prawa są z nich po prostu dumne, bo ukończyli najtrudniejszą aplikację prawniczą. Nikt nie powiedział tym młodym ludziom: „Dziękujemy, bo to, czego dziś dokonaliście, oznacza prestiż również dla mojego wydziału". Nikt nie podkreślił chociażby roli studiów prawniczych. A przede wszystkim, z jednym wymienionym wyjątkiem, nikt z ich byłych uczelni nie powiedział moim koleżankom i kolegom prostego słowa: gratuluję! Zrobiliśmy to za nich.
Nie chodzi jednak tylko o to, czy ktoś był na uroczystości. Rzecz raczej w tym, aby współpraca największej w kraju izby, która co roku przyjmuje setki aplikantów, ?z wydziałami prawa była bardziej efektywna. Marzy mi się, aby studenci opuszczający mury uczelni byli lepiej niż dotychczas przygotowani do zmierzenia się z programem aplikacji. Napiszę wprost: rynek jest nasycony radcami prawymi i adwokatami. Miejsce na nim jest dziś już tylko dla najlepszych. Takich właśnie staramy się wykształcić w naszej izbie. Dobrze by było, gdybyśmy nie musieli doszkalać byłych studentów z podstaw wiedzy prawniczej. Wtedy samo szkolenie byłoby bardziej efektywne – co wszystkim, a zwłaszcza naszym aplikantom, przyniosłoby korzyści.
Zderzenie z rzeczywistością aplikacyjnych kolokwiów, egzaminów i prac pisemnych, bardzo często sprawdzających umiejętności praktyczne, byłoby zdecydowanie mniej bolesne. Nadszedł już czas, by jasno powiedzieć, że aplikacja to nie są drugie studia prawnicze. To przepustka w bardziej wymagający, trudny świat wykonywania zawodu, będącego na dodatek zawodem zaufania publicznego. Dlatego musimy rozmawiać z władzami wydziałów prawa, by zmienić tę rzeczywistość. Każda zaś okazja jest do tego dobra, a już najlepsze są te, w których, tak jak w dorocznym ślubowaniu, mogą uczestniczyć najbardziej zainteresowani, tzn. nasi aplikanci, a jednocześnie absolwenci uczelni prawniczych.
Autor jest dziekanem Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie