Jeszcze nie weszła w życie ustawa o kontroli niektórych inwestycji, a już słychać głośne skargi, że albo jest zbyt śmiała, bo nie dość unijna, albo że wyrwano jej po drodze zęby, więc nic nie da. Jak jest naprawdę?
Radosław Potrzeszcz: Uchwalony tekst jest ciut inny, niż w założeniu miał być. Niemniej nie taki to problem, jak go malują czytający bez zrozumienia. Ustawa bezsprzecznie daje sektorową, czyli przedmiotową, ochronę gospodarce. Trochę się tylko boję, że szukający dziury w całym podniosą alarm, kiedy na rządowej liście przedsiębiorców objętych procedurą kontrolną pojawią się korporacje z udziałem Skarbu Państwa. Już słyszę krzyk, że to ochrona uprzywilejowanego właściciela. Tymczasem ustawa nie chroni żadnej ze spółek podmiotowo. Zakaz nabywania przedsiębiorstwa może tak samo dotyczyć koncernu paliwowego, jak i małej firmy rodzinnej, gdyby ta miała np. kody źródłowe do oprogramowania F16.