W ubiegłym roku poprzez wprowadzenie pakietu paliwowego udało się zastopować kradzież VAT i zmniejszyć obrót lewym paliwem. Skarbówka może odnotować sukces również w branży elektronicznej, bo i tu wyłudzeń podatku jest zdecydowanie mniej – to efekt wprowadzenia do niej tzw. mechanizmu odwróconego VAT. Polega on na tym, że to nie dostawca, ale nabywca usługi jest zobowiązany naliczyć podatek od transakcji.
Niestety, specyfiką kradzieży VAT jest to, że oszuści z łatwością przerzucają się na inne branże, w których odwróconego VAT nie ma (działa zaledwie w pięciu). Kiedy rząd uderzył w wyłudzenia VAT w branży stalowej, proceder przeniósł się do elektroniki. Gdy tu rząd zastosował podobny manewr, przestępcy przerzucili się na złoto i olej rzepakowy, cały czas o krok wyprzedzając ustawodawcę.
Tak jest i teraz. Według szacunków luka w VAT wyniosła w 2016 r. ok. 45 mld zł, tzn. 2,5 proc. PKB. I marnym pocieszeniem jest, że była o kilka punktów procentowych mniejsza niż rok wcześniej. W Czechach np. rząd ogłosił właśnie, że dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego odnotował w 2016 r. nadwyżkę w budżecie w wysokości ok. 2,3 mld euro. I teraz trwa dyskusja, na co te pieniądze wydać.
Radykalnego uszczelnienia systemu podatkowego w Polsce zatem ciągle nie ma. A długo reklamowana reforma administracji podatkowej czy wprowadzenie zintegrowanych systemów informatycznych wciąż jest w powijakach. Może zatem warto działać aktywniej, przyjmując rozwiązania, które sprawdziły się np. w Czechach. Jeżeli odwrócony VAT zastopował wyłudzenia w kilku branżach, co stoi na przeszkodzie, aby zastosować go szerzej w obrocie gospodarczym?
Dopóki bowiem nie uda się skończyć zabawy przestępców z państwem w kotka i myszkę, dopóty nie ma co liczyć, że dziesiątki miliardów złotych przestaną wyciekać z systemu, a nadzieja, że z czasem, kiedyś, zreformowana skarbówka zrobi z tym porządek, może się okazać złudna.