Reklama
Rozwiń
Reklama

Tomasz Pietryga: W służbie zdrowia coraz gorzej

Za sprawą prezydenta odżyła dyskusja o potrzebie zmian w konstytucji. W cieniu politycznych sporów dyskutowano o rozdźwięku między jej duchem, literą i praktyką. W jakiej części jest aktem martwym, a jej zapisy teoretyczne.

Publikacja: 09.05.2017 20:12

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Rzeczpospolita

Kiedy zapytałem znanego konstytucjonalistę, jak w tym kontekście ocenia art. 68 mówiący o dostępie obywateli do ochrony zdrowia, tylko się żachnął. Tłumaczył, że ustawa zasadnicza nie ma zapewniać powszechnej szczęśliwości społecznej, a jej stosowanie zależy od wielu czynników, m.in. sytuacji ekonomicznej kraju.

Trudno się nie zgodzić, a jednak coś w tej argumentacji zgrzytało. Wszak Polska od dwóch dekad rozwija się gospodarczo, zwiększa się dostęp do zagranicznego kapitału, poprawia się standard życia obywateli. Sfera państwowej ochrony zdrowia pozostaje jednak niewzruszoną enklawą, i to niereformowalną; obojętną na postęp. Przypomina trochę wymiar sprawiedliwości.

W europejskich wskaźnikach zadowolenia pacjentów Polska znalazła się na przedostatnim, 34. miejscu. Przeznaczamy na ochronę zdrowia zaledwie 30 proc. tego, ile wynosi średnia dla krajów UE. A może być jeszcze gorzej, bo zadłużenie szpitali jest dziś rekordowe: wynosi ponad 11 mld zł. Problem będzie narastał, bo społeczeństwo się starzeje i wydatki rosną.

Dlaczego mimo dziesiątek reform i zmian w finansowaniu służby zdrowia jest coraz gorzej? Szpitale za świadczenia dostają zbyt mało – twierdzą eksperci. Pieniądze z NFZ uwzględniają cenę usługi, ale nie koszty zatrudnienia, energii etc. A dodatkowych pieniędzy w budżecie brak. Przełomem ma być kolejna reforma, która wejdzie w życie jesienią. Zmieni zasady finansowania szpitali i podniesie stawki wycen za świadczenia dla szpitali. Tyle że już słychać z lecznic, że owe podwyżki nie pokryją nawet podniesionej płacy minimalnej i stawek godzinowych dla personelu, nie mówiąc już o polepszaniu sytuacji pacjentów.

Ileż razy już przerabiany był ten reformatorski scenariusz z jednakowym finałem? Może należałoby zerwać z tradycją, że ministrem zdrowia jest lekarz. Niby inicjuje reformy, a konserwuje system, który służy nie pacjentom, ale korporacji lekarskiej. Publiczne szpitale bywają platformą dla rozwijania prywatnych praktyk lekarzy. Może odejść od filozofii równości społecznej i zgodzić się na dodatkowe komercyjne ubezpieczenia?

Reklama
Reklama

PiS przyzwyczaił już nas do radykalnych reform, np. w sądownictwie. Służbę zdrowia omijał dotąd szerokim łukiem. A właśnie w tym miejscu prawdziwy szeryf by się bardzo przydał, bo niedoskonałości, które widać gołym okiem, zagrażają zdrowiu i życiu obywateli.

Kiedy zapytałem znanego konstytucjonalistę, jak w tym kontekście ocenia art. 68 mówiący o dostępie obywateli do ochrony zdrowia, tylko się żachnął. Tłumaczył, że ustawa zasadnicza nie ma zapewniać powszechnej szczęśliwości społecznej, a jej stosowanie zależy od wielu czynników, m.in. sytuacji ekonomicznej kraju.

Trudno się nie zgodzić, a jednak coś w tej argumentacji zgrzytało. Wszak Polska od dwóch dekad rozwija się gospodarczo, zwiększa się dostęp do zagranicznego kapitału, poprawia się standard życia obywateli. Sfera państwowej ochrony zdrowia pozostaje jednak niewzruszoną enklawą, i to niereformowalną; obojętną na postęp. Przypomina trochę wymiar sprawiedliwości.

Reklama
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Konserwowanie patologii w KRS
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Uderzając w Żurka, trafił w neosędziów
Opinie Prawne
Rafał Sikorski: Jak to jest z tymi patentami w branży farmaceutycznej
Opinie Prawne
Michał Szułdrzyński: KSeF to dodatkowe miliardy w budżecie, ale i wielkie zagrożenia
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Opinie Prawne
Prof. Marek Safjan: Jak wydobyć się z zapaści państwa prawa?
Opinie Ekonomiczne
USA kontra Chiny: półprzewodniki jako pole bitwy?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama