Wypowiedź szefa dyplomacji USA podczas wizyty w Warszawie wskazuje, jak wysoką rangę ma ta sprawa w relacjach polsko-amerykańskich. I że administracja USA nie traci żadnej okazji, aby się o nią upomnieć.
Owszem, polski rząd uległ naciskom i utrącił część ustawy o IPN, która demolowała nasze relacje z głównymi sojusznikami: Izraelem i USA. Mało realne jest jednak, że ustąpi w kwestiach szerokich roszczeń reprywatyzacyjnych zza oceanu. Wypłata wielomiliardowych odszkodowań m.in. za tzw. mienie bezspadkowe (czego domagają się organizacje żydowskie) przez państwo, które było jedną z największych ofiar drugiej wojny światowej, byłoby społecznie głęboko niezrozumiałe i żadna poważna opcja polityczna nad Wisłą nie odważyła się na taki krok. Zwłaszcza że klarowna wydaje się sytuacja prawna. Po wojnie Polska podpisała kilkanaście dwustronnych umów indemnizacyjnych. Określały one kwestie zapłaty odszkodowań za majątki (mienie, prawa i interesy majątkowe), które obywatele tych państw pozostawili w Polsce i które zostały przejęte przez Skarb Państwa.
Czytaj także: Żeby słowa Pompeo nie przeszły w "grillowanie" Polski
Polski rząd przekazywał tym państwom wynegocjowane wcześniej kwoty, pokrywając całość roszczeń ich obywateli wobec naszego kraju. Państwa zaś przejmowały odpowiedzialność za rozdzielenie i wypłatę tych środków. Polska tym samym została zwolniona z odpowiedzialności odszkodowawczej, a adresatem dalszych potencjalnych roszczeń stały się rządy pokrzywdzonych i ich spadkobierców. W przypadku USA wynegocjowana kwota wyniosła ok. 40 mln dol. i została wypłacona na podstawie umowy z 1960 r. Zamykała ona w aspekcie prawa międzynarodowego kwestie dalszych roszczeń. Dodatkowo w 1997 r. przyjęto ustawę, w której zwrócono mienie komunalne organizacjom żydowskim bądź wypłacono im odszkodowanie. W innych kwestiach osobom pochodzenia żydowskiego przysługiwała i przysługuje droga sądowa, taka sama jak dla obywateli polskich, bo ustawy reprywatyzacyjnej brak – mimo kilkudziesięciu prób jej uchwalenia w czasach III RP. Ostatnią podjął wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Przewidywała zwrot tylko 20 proc. wartości mienia, i to jedynie najbliższym spadkobiercom, którzy mają obywatelstwo polskie i mieli je po wojnie. Bez zwrotu majątku w naturze.
Projekt spotkał się z krytyką organizacji żydowskich. Domagały się, aby ustawa znacznie szerzej uwzględniała roszczenia za majątki ofiar Holokaustu.