Pomimo wystrojenia się w nowe szaty wszystko w ciągu tego roku zostało w prokuraturze po staremu. I naciski i manipulacje i kneblowanie ust i lęk przed zamiataniem afer gospodarczych pod dywan. O wszystkich tych sprawach mówił na konferencji prasowej prokurator Mikołaj Przybył. Tak na dobrą sprawę nic nowego nie było w jego słowach. Nic o czym dziennikarze zajmujący się wymiarem sprawiedliwości nie słyszeli wcześniej. Nowością było to, że prokurator Przybył zaczął mówić przed kamerami otwartym tekstem. Być może ocenił, że po takim emocjonalnym wystąpieniu nie ma po co wracać do swojego biurka. Ale nic, powtarzam nic -żaden z postawionych zarzutów i oskarżeń nie był wart śmierci prokuratora. O włączeniu prokuratury wojskowej w struktury pionu cywilnego mówi się przecież już od paru ładnych lat. I chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chciał przy tej okazji obdzierać prokuratury wojskowej z jej śledczej specyfiki i dorobku. A z drugiej strony, gdyby każdy konflikt personalny na szczytach państwowej instytucji miał kończyć się strzałem w głowę pełną pryncypiów, to głów takich wkrótce by Polsce zabrakło. Dlatego rzeczą o wiele bardziej interesującą od konfliktu Seremet - Parulski są przekłamania, które od razu zaczęły pojawić się po samobójczym zamachu prokuratora.
Prokurator Mikołaj Przybył:
W toku całego postępowania przygotowawczego prowadzonego w sprawie ujawniania osobom nieuprawnionym informacji ze śledztwa kilkukrotnie referowałem w szczegółach stan śledztwa Prokuratorowi Generalnemu Andrzejowi Seremetowi. Pan Prokurator Generalny Andrzej Seremet miał szczegółową wiedzę na temat stanu śledztwa i podejmowanych czynności i je akceptował.
Andrzej Seremet:
Niektóre z postanowień prokuratury wojskowej zostały wydane bez podstawy prawnej.