Miło, że ktoś pomyślał o tym, iż niekoniecznie trzeba kończyć wyższe studia, by prowadzić firmę, i że ludziom stawiającym pierwsze kroki w biznesie może być trudno połapać się w gąszczu skomplikowanych przepisów.
Wygląda na to, że osoby rozkręcające własny interes dostały marchewkę. Kłopot w tym, że marchewka zawsze występuje w ofercie z kijem. To, że nie od razu go widać, nie znaczy, że go nie ma.
Tak jest i tym razem. W zamian bowiem za okres ochronny dla młodego stażem przedsiębiorcy pojawił się pomysł uznaniowości kar dla łamiących przepisy w późniejszym okresie. To, na ile danego przedsiębiorcę ukarać, będzie szacował urzędnik. Zamiar jest taki, by kara konsumowała cały zysk uzyskany w wyniku przekroczenia przepisów.
Po raz kolejny administracja stara się zastąpić regulację urzędniczym werdyktem. To jeszcze jeden dowód na to, że historia uczy, iż nikt niczego się z niej nie nauczył. Bo żaden rządzący nie porzuci wizji pozostawienia sobie w przepisach furtki do napełnienia kasy państwa kosztem obywatela, gdy przyjdą chude lata. Oby więc nadchodzące lata były tłuste, bo – jak mawiają – zanim gruby schudnie, chudy już sczeźnie.