Nie przypuszczałem, że po 25 latach od obalenia komuny i kilkunastu latach funkcjonowania w Polsce internetu znajdą się dinozaury, które sądzą, że mogą kontrolować przepływ informacji i nie dopuszczać do zadawania niewygodnych pytań.

W czwartek wybuchła afera, gdy Jerzy Owsiak podczas konferencji prasowej przed finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wydał polecenie usunięcia z niej dziennikarza TV Republika za to, że zadał on najwyraźniej niewygodne pytanie. Teraz dowiadujemy się, że TVP nie dała akredytacji na finał WOŚP kolejnym dziennikarzom. A to już nie incydent – to proceder.

Wyproszenie (by nie powiedzieć: wyrzucenie) z konferencji niewygodnego dziennikarza to złamanie nie tylko dobrych obyczajów i standardów demokratycznego społeczeństwa, ale także prawa, które chroni informacyjną misję prasy oraz prawo społeczeństwa do informacji.

Informacja przekazywana za pośrednictwem wyłącznie zaprzyjaźnionych, grzecznych dziennikarzy nie jest informacją, do jakiej mamy prawo. Krytyczna ocena tekstów dziennikarza nie może usprawiedliwiać blokowania mu wykonywania obowiązków. Gdyby nadużył on swoich uprawnień, to od wydania werdyktu jest sąd. Ale nawet sąd nie może zakazać dziennikarzowi uczestniczenia w takiej czy innej otwartej imprezie.

To, co piszę, jest tak oczywiste, że przykro mi, iż muszę to przypominać. Ale widzę, że żyją w Polsce, w mediach i wokół nich dinozaury z poprzedniej epoki.