To wszystko ważne czynniki. Bez nich firma nie ma żadnych szans na biznesowe odkucie się w przypadku „wpadki rynkowej". Jednak same poniesione straty nie wzbudzą litości ubezpieczyciela czy sądu. Towarzystwo nie wypłaci pieniędzy z tytułu odszkodowania na piękne oczy i zapewnienie, że doszło do poważnej szkody, która zagrozi pracownikom, partnerom, marce czy firmowej kasie. Tak samo sąd nie uzna nieuzasadnionych żądań. Najważniejsze bowiem są dokumenty i dowody. Muszą one dotyczyć wszystkiego, co istotne w udowodnieniu słuszności i wysokości – co bardzo ważne – przedstawionego roszczenia. Dlatego przedsiębiorca nie może liczyć na to, że w przypadku sporu wystarczą zapisy kontraktów czy polis. Jeśli ubezpieczyciel uzna, że przedsiębiorca nie ma możliwości na wygraną przed sądem ze względu na brak dowodów, to jest duże prawdopodobieństwo, że obniży ewentualne odszkodowanie do minimum albo nawet odmówi jego wypłacenia.

Ważne są więc: zdjęcia powstałych szkód czy niedokończonych obiektów, oświadczenia świadków, istotne e-maile, szacunki biegłych, różne autoryzowane pomiary, przedmioty materialne, pisemne dokumenty, artykuły prasowe, a nawet nagrania prowadzonych negocjacji czy rozmów handlowych.

O tym, że przydaje się jeszcze niezły prawnik, nie trzeba przedsiębiorcy już przekonywać. Jak to wszystko zgrać, by wygrać, wyjaśnia Adam Markiewicz, ekspert i wicedyrektor w dziale doradztwa finansowego Deloitte.

Zapraszam też do lektury innych artykułów z najnowszego numeru „Prawa w Biznesie".