Już w 1748 r. Monteskiusz napisał coś, co wymaga obecnie przytoczenia w całości: „Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności; ponieważ można się lękać, aby ten sam monarcha albo ten sam senat nie stanowił tyrańskich praw, które będzie tyrańsko wykonywał. Nie ma również wolności, jeśli władza sądowa nie jest oddzielona od władzy prawodawczej i wykonawczej. Gdyby była połączona z władzą prawodawczą, władzą nad życiem i wolnością obywateli, byłaby dowolną, sędzia bowiem byłby prawodawcą. Gdyby była połączona z władzą wykonawczą, sędzia mógłby mieć siłę ciemiężyciela". Zasada powtórzona w art. 10 konstytucji.
Minister sprawiedliwości próbuje zmienić się w ustawodawcę. Wykorzystując delegację zawartą w art. 41 § 1 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych do wydania regulaminu urzędowania sądów powszechnych, kolejny raz stara się narzucać swoje stanowisko sądom, łamiąc kanony legislacji. Nic to, że do władzy sądowniczej, nawet jeśliby bardzo chciał, nijak nie może być zaliczony. Zaskoczyła mnie treść projektu zamieszczonego na stronie MS.
Przeczytałem komentarze zebrane w trakcie konsultacji. Wypowiedzieli się tam i Sąd Najwyższy, i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, i Krajowa Rada Sądownictwa, i rzecznik praw obywatelskich, że o samych sądach nie wspomnę. Konsultacja ze wszech miar pożądana i niezbędna, bo władza wykonawcza wpycha się do regulowania spraw przeznaczonych do ustalania albo materią ustawową albo stricte przez władzę sądową. W Kanadzie wpływ administracji na władzę sądową w takim zakresie jak w Polsce jest niepojęty!
Tym, co mnie zastanawia w tym wypadku, jest kompletny brak wyobraźni projektodawcy lub, co gorsza, ignorowanie realiów, w których sądy muszą pracować. Na przykład § 13 projektu nakazuje wydzielenie w budynku sądu odrębnych pomieszczeń przeznaczonych na pokoje narad, pomieszczenia dla świadków lub specjalnie zabezpieczonego pomieszczenia dla osób pozbawionych wolności, doprowadzanych do sądu.
Jeśli twórca pomysłu wizytował sądy tylko w Warszawie (a mogę śmiało powiedzieć, że liczba pomieszczeń jest ogromna, ale moim zdaniem są źle zagospodarowane), to ma rację – powierzchni nie brakuje. W mniejszych miastach natomiast sytuacja lokalowa może być czasami tragiczna. Czego więc się MS spodziewa – że aby sprostać temu obowiązkowi, sądy przerobią sale sądowe na poczekalnie?