Dlatego niespecjalnie mnie obchodzi, że jakaś PiS-łanka (przepraszam: posłanka) pokazała mi „fucka"; niczego lepszego nie spodziewam się od rządzącej partii. W końcu pokazała go prawie 170 tysiącom Polaków, którzy taką diagnozę w tym roku usłyszeli lub usłyszą, i kilkudziesięciu tysiącom, które w tym roku na raka jeszcze umrą. Może bardziej mnie obchodzi, że operacja, jaką mi wtedy wykonano dla usunięcia nowotworowego guza, dramatycznie pogorszyła jakość mojego istnienia na tym padole. Stosowano już wtedy lepszą, ale jeszcze nierefundowaną w Polsce metodę. Więc niech się pacjent cieszy, że przetrwał. Potem była chemia, naświetlania i inne paskudztwa, ale jestem i piszę mimo wszystko.