Listy do "Rzeczpospolitej": Wstyd mi

Wstyd mi za moje państwo. Wstyd mi, że doszło do niewyobrażalnej w skali świata katastrofy lotniczej, do której nie miało prawa dojść!

Publikacja: 26.04.2010 01:01

Po podjęciu decyzji przez Biały Dom, że prezydent USA przyleci na pogrzeb pary prezydenckiej, w Krakowie natychmiast pojawili się agenci służb specjalnych tego państwa, żeby tu, na miejscu, zadbać o bezpieczeństwo swojej głowy państwa. Gdy na pogrzeb leciał prezydent Niemiec, towarzyszyła mu kawalkada śmigłowców i nikt nie wiedział, w którym z nich leci prezydent. Tak postępują normalne państwa, które robią wszystko, co w ich mocy, by chronić przywódców swoich narodów.

Nas nic nie nauczyła ani katastrofa śmigłowca, z której cudem uszedł z życiem premier RP, ani śmierć całego dowództwa Sił Powietrznych, które znalazło się na pokładzie jednego samolotu.

Od chwili tragedii w Smoleńsku we wszystkich niemal rozmowach rodaków słyszę o winie Rosjan, o prymitywnym wyposażeniu lotniska; o tym, że żarówki wkręcano dopiero po tragedii itd., itp. Oczywiście, należy szczegółowo zbadać każdą hipotezę, choćby najbardziej fantastyczną, najpierw jednak poszukajmy przyczyn tragedii u siebie.

Musimy się przede wszystkim dowiedzieć, które z naszych służb odpowiadały za bezpieczeństwo głowy państwa, kto imiennie zadecydował o wyborze tego środka transportu i tego właśnie lotniska, a nie lotniska w Witebsku, czy odpowiedzialni funkcjonariusze przed podjęciem tej decyzji wizytowali lotnisko, jeśli tak, to jaką wydali opinię, czy byli na miejscu, na lotnisku, podczas lotu nr 101 z Warszawy do Smoleńska, jeśli byli, to jak reagowali, gdy lotnisko utonęło we mgle? Te pytania można i trzeba mnożyć, jeśli nie chcemy pod żałobnym kirem ukryć bylejakości, niefrasobliwości i nieodpowiedzialności.

Jeśli nie poszukamy winnych najpierw u siebie i nie wyciągniemy wniosków, to co jakiś czas będziemy zadziwiać świat, stając się żerem dla komików i pożywką dla kolejnych polish jokes.

[i]—Adam Socha, dziennikarz Radia Olsztyn[/i]

Po podjęciu decyzji przez Biały Dom, że prezydent USA przyleci na pogrzeb pary prezydenckiej, w Krakowie natychmiast pojawili się agenci służb specjalnych tego państwa, żeby tu, na miejscu, zadbać o bezpieczeństwo swojej głowy państwa. Gdy na pogrzeb leciał prezydent Niemiec, towarzyszyła mu kawalkada śmigłowców i nikt nie wiedział, w którym z nich leci prezydent. Tak postępują normalne państwa, które robią wszystko, co w ich mocy, by chronić przywódców swoich narodów.

Opinie polityczno - społeczne
Michał Płociński: Pakt migracyjny będzie ciążyć Rafałowi Trzaskowskiemu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemcy nie rozliczyli się z historią. W Berlinie musi stanąć pomnik polskich ofiar
Analiza
Michał Kolanko: Donald Tusk rzuca rękawicę Konfederacji. Ale walczy nie tylko o głosy biznesu
felietony
Przykra prawda o polityce międzynarodowej
Analiza
Jerzy Haszczyński: Gaza dla Trumpa, wschodnia Jerozolima dla Palestyńczyków?