[wyimek][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/05/22/palec-pod-budke/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]
Pisałem, pozwolę sobie krótko przypomnieć, o przemianie rosyjskiej polityki. Kreml odchodzi od strategii nieprzejednanej wrogości wobec Zachodu, rezygnuje z propagandy kierowanej przeciwko NATO i podtrzymywania tego rodzaju tez, iż rozpad Sowietów nie był procesem naturalnym, ale zwycięstwem zimnowojennej strategii CIA, osiągniętym między innymi dzięki kupieniu za miliardy dolarów wiarołomnych Polaków do antysłowiańskiej dywersji etc. Koniec tej czkawki po imperium, to już przeszłość. Wyciągając wnioski ze zmian geopolitycznych, Rosja postanowiła dołączyć do Zachodu jako sojusznik w konfrontacji ze światem Islamu i Dalekiego Wschodu, sojusznik, oczywiście, należycie za swe poparcie wynagradzany.
Rosja daje do zrozumienia, że gotowa jest dla tego dołączenia do światowej rodziny krajów "cywilizowanych" spełnić pewne warunki, a Zachód daje do zrozumienia, że gotowy jest ją przyjąć. Oczywiście nie ma mowy o prawdziwych zmianach, ale też takich nikt nie żąda. Chodzi o pewne pozorne ucywilizowanie wschodniego mocarstwa ? odkręci się trochę śrubę, może ułaskawi Chodorowskiego, odetnie się od sowieckiej przeszłości, przeszlifuje carstwo na spełniającą standardy "praw człowieka" monarchię konstytucyjną, wschodnią technologię utrzymywania mas w ryzach poprzez zadawanie im bólu zmieniając stopniowo na ? skuteczniejszą skądinąd ? zachodnią, poprzez sprawianie im przyjemności. Konwergencja jest możliwa i oczekiwana, zważywszy, że jednocześnie w zachodnich elitach władzy i pieniądza narasta, słabo już nawet skrywana, fascynacja chińskim i rosyjskim modelem władzy. Każdy kolejny kryzys utwierdza je w przekonaniu, że gdyby "fachowcy" nie musieli się tak liczyć z irracjonalnymi zachceniami wyborców, nie doszłoby do żadnego załamania rynków finansowych ani wspólnej waluty.
Nie rozwodząc się nadmiernie, to właśnie sprawia, że inaczej patrzy dziś Kreml na Polskę. Dotąd z wielu względów opłacało się Moskwie mieć z nami stosunki zaognione, więc je zaogniała przy każdej okazji. Obecnie więcej dają jej stosunki z Warszawą przyjazne. Pojednanie polsko-rosyjskie na wzór pojednania polsko-niemieckiego otwiera bowiem możliwość rozpoczęcia nad Wisłą równorzędnej gry z Niemcami.
Nie ma w tym, o czym piszę, niczego, co nie byłoby na świecie uznawane za godziwy sposób realizowania swych państwowych interesów w krajach ościennych. Dopóki Moskwa upierała się tkwić w okopach wyrytych jeszcze za czasów sowieckich, dopóty Polskę de facto oddawała całkowicie w strefę działań niemieckich, ograniczając się do oddziaływań z zewnętrz. Nie przeszkadzało jej to, dopóki głównym krótkoterminowym zadaniem było odzyskiwanie byłych sowieckich republik. Teraz jesteśmy już nie tylko pionkiem w grze, ale i planszą. Po pierwsze dlatego, że Ukraina jest już połknięta, a Białoruś nie ma szans uciec z widelca. Po drugie, dlatego, że w Europie wypaliła się już całkowicie zrodzona w entuzjazmie "jesieni ludów" wiara, że misją Europy jest niesienie demokracji coraz dalej i dalej na wschód. Przeciwnie, narasta rozczarowanie dotychczasowym rozszerzeniem. Zresztą wypala się też wiara we wspólną Europę, coraz bardziej wraca ona do "koncertu mocarstw", do multilateralnej gry między Berlinem, Paryżem a innymi stolicami. W tej sytuacji oferta Rosji może zostać, i moim zdaniem już została, rozszerzona także o ofertę zapewnienia porządku w pewnej części obszarów, na które weszła już UE ? weszła, jak niektórzy twierdzą, zbyt pochopnie i więcej jej to przynosi strat niż korzyści.