Dziecko w ramach in vitro załatwi nam minister Kopacz, drzewo w trakcie kampanii wyborczej zasadzi za nas Prezes, o mieszkaniach i kredytach przed świętami lepiej nie rozmawiajmy, więc współczesny mężczyzna może, a nawet powinien zająć się pieczeniem mazurków (przepis podawałem rok temu, jeszcze gdzieś jest w Internecie) i robieniem paschy.
Do mnie ta ostatnia trafiła wiele lat temu w Moskwie, gdzie byłem u przyjaciół na świętach. Pani domu, Ormianka z Gruzji, uraczyła mnie tradycyjnym ruskim przysmakiem. Niebo w gębie. No dobra, skoro obowiązkowy w ponowoczesnych czasach wątek multi kulti mamy za sobą, możemy przejść do przepisu. Uprzedzam lojalnie, że choć jest banalnie prosty, to trochę nakręcić się trzeba. W sam raz dla faceta.
Najważniejszy jest tłusty biały ser. W wersji kanonicznej trzeba go ze trzy razy mielić, ale odkąd przyuważyłem w sklepach sery już zmielone, to odpuszczam i kupuję taki. No i makutra, czyli taka gliniana micha do kupienia na bazarach, która, jak sprawdziłem, poza sezonem znakomicie nadaje się do marynowania golonki w piwie. Mam nadzieję, że ten ostatni argument przeważył i kupili panowie, co trzeba.
Ale wracajmy do naszych baranów. Ponieważ jestem niereformowalnym żarłokiem, to wszystkie składniki podwajam lub potrajam, ale podaję wersję niedużą. Pół kilo zmielonego sera wrzucamy do tej makutry (sprawdzić, czy nie ma tam piwa i golonki). Do tego dodajemy po trochu (nie wszystko od razu!) kostkę masła, trzy żółtka i pół szklanki cukru pudru. Gdy wszystko ładnie już utarte, dolewamy szklankę gęstej śmietany i jeszcze sobie ucieramy. Kiedy już łokcie mamy urobione po pachy i klniemy na Mazurka w żywy pień, wrzucamy tam bakalie: orzechy włoskie i laskowe mogą być, ale nie za dużo, za to sporo rodzynek, laska wanilii i skórka pomarańczowa są obowiązkowe. Ja dorzucam jeszcze dla koloru kandyzowane papaje czy inne cuda czerwone i zielone.
I już. Przekładamy to do jakiejś foremki i wstawiamy do lodówki. Po kilku godzinach można jeść. No to smacznego. I wesołego mazurka!