Redaktor z tej rady nie skorzystał, nie zmusił Donalda Tuska do wysiłku i rozmowa, jako żywo, żywa nie była wcale. Jako widz nie byłem zadowolony, ale widać na tym zależało zarówno Lisowi jak i Tuskowi: „Ja często sobie przypominam te słowa, że właśnie pięknie jest tam, gdzie ludzie są ze wszystkiego jeszcze niezadowoleni. To jest jeden z takich silników napędowych, takich motorów." Jeśli niezadowolenie z programu telewizji publicznej może być silnikiem napędowym, to powinniśmy w każdej dziedzinie zasuwać niczym rakieta.

Premier nie musiał obawiać się żadnego pytania, natomiast redaktor już na wstępie postraszył naród zbliżającymi się wyborami: „Za pół roku będziemy już po wyborach parlamentarnych, które będą zapewne finałem bardzo zażartej kampanii. A właściwie, nie zapewne, ale na pewno, bo kampania już się toczy i jest bardzo ostra."

A będzie jeszcze ostrzej: „Za chwilę zacznie się kampania i będą szybkie strzały. I wyjdzie Jarosław Kaczyński czy Grzegorz Napieralski i ..." Tu Lis strzelił ręką o rękę.

„W to, że oni będą strzelać, nie wątpię" – powiedział, jak zwykle zgodnie szef Rady Ministrów.

W „Rio Bravo" też strzelali, jednak szeryf, moczymorda, kuternoga i piękny gitarzysta obronili praworządność. A u nas co? John Wayne w wyborach zapewne (ale i na pewno) nie wystartuje.