Strona rosyjska podczas wtorkowej konferencji komisji MAK powtórzyła te same konkluzje, które przedstawiła w styczniu. Zrobiła to oczywiście z mniejszym przytupem, bo na spotkaniu z dziennikarzami zabrakło szefowej komitetu Tatiany Anodiny. Nie ma jednak mowy tym, aby Rosjanie zaakceptowali wnioski, które ustaliła komisja Jerzego Millera w trzech istotnych sprawach: błędy kontrolerów lotu, stan lotniska w Smoleńsku i próba odejścia załogi na lotnisko zapasowe (komenda "odchodzimy", którą wydał mjr Arkadiusz Protasiuk).
Znamienne, że szybko do reakcji Rosjan odniósł się PiS ustami posła Macierewicza, który w rozmowie z Bronisławem Wildsteinem w tv.rp.pl stwierdził: "Niechże wreszcie ktoś z rządu zacznie mówić prawdę, a nie kręci i mataczy". Dopiero później prominentny polityk PiS zapowiedział wyjaśnienie rozbieżności przez parlamentarny zespół, którym kieruje.
Myślę, że powyższa sekwencja zdarzeń jest najlepszą odpowiedzią Piotrowi Semce, który w opublikowanym we wczorajszej "Rz" tekście "Bez pomysłu na Rosję, bez pomysłu na Polskę" napisał o schizofrenii, na którą jego zdaniem cierpi Platforma w związku ze Smoleńskiem. Publicysta podkreśla, że moja argumentacja jest najlepszym dowodem na tę chorobę rządzącej partii i przyznaje, że – owszem – władze na Kremlu rozgrywają naszą scenę polityczną, ale "to premier swoimi zaniechaniami im na to pozwala".
W rzeczywistości jednak to nie żadna schizofrenia, ale raczej świadomość zwykłej gry politycznej, którą chce nam narzucić Kreml.
Ze strony publicysty pada krytyka, ale nie pada odpowiedź na pytanie, co wobec tego premier Tusk powinien zrobić. Z jednej strony są Rosjanie, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości współodpowiedzialności za wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r. Z kolei po drugiej stronie opozycja, która zamiast skupić się na wyjaśnieniu przyczyn katastrofy, stawia na obwinianie rządu.