Kreml kopie rów nad Wisłą

Odpowiedzialna opozycja powinna brać to pod uwagę, że Rosja, wykorzystując sprawę Smoleńska, wbija klin między strony politycznego sporu w Polsce – stwierdza poseł PO

Publikacja: 03.08.2011 19:23

Kreml kopie rów nad Wisłą

Foto: Forum

Red

Strona rosyjska podczas wtorkowej konferencji komisji MAK powtórzyła te same konkluzje, które przedstawiła w styczniu. Zrobiła to oczywiście z mniejszym przytupem, bo na spotkaniu z dziennikarzami zabrakło szefowej komitetu Tatiany Anodiny. Nie ma jednak mowy tym, aby Rosjanie zaakceptowali wnioski, które ustaliła komisja Jerzego Millera w trzech istotnych sprawach: błędy kontrolerów lotu, stan lotniska w Smoleńsku i próba odejścia załogi na lotnisko zapasowe (komenda "odchodzimy", którą wydał mjr Arkadiusz Protasiuk).

Znamienne, że szybko do reakcji Rosjan odniósł się PiS ustami posła Macierewicza, który w rozmowie z Bronisławem Wildsteinem w tv.rp.pl stwierdził: "Niechże wreszcie ktoś z rządu zacznie mówić prawdę, a nie kręci i mataczy". Dopiero później prominentny polityk PiS zapowiedział wyjaśnienie rozbieżności przez parlamentarny zespół, którym kieruje.

Myślę, że powyższa sekwencja zdarzeń jest najlepszą odpowiedzią Piotrowi Semce, który w opublikowanym we wczorajszej "Rz" tekście "Bez pomysłu na Rosję, bez pomysłu na Polskę" napisał o schizofrenii, na którą jego zdaniem cierpi Platforma w związku ze Smoleńskiem. Publicysta podkreśla, że moja argumentacja jest najlepszym dowodem na tę chorobę rządzącej partii i przyznaje, że – owszem – władze na Kremlu rozgrywają naszą scenę polityczną, ale "to premier swoimi zaniechaniami im na to pozwala".

W rzeczywistości jednak to nie żadna schizofrenia, ale raczej świadomość zwykłej gry politycznej, którą chce nam narzucić Kreml.

Ze strony publicysty pada krytyka, ale nie pada odpowiedź na pytanie, co wobec tego premier Tusk powinien zrobić. Z jednej strony są Rosjanie, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości współodpowiedzialności za wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r. Z kolei po drugiej stronie opozycja, która zamiast skupić się na wyjaśnieniu przyczyn katastrofy, stawia na obwinianie rządu.

Manipulacja sąsiada

Wyjaśnienie bezpośrednich przyczyn katastrofy i sprawa politycznej odpowiedzialności. Te dwa porządki należy wyraźnie rozdzielić. Uporajmy się z propagandą strony rosyjskiej i pokusą upartyjniania katastrofy smoleńskiej. Od tego należy zacząć rozwiewanie kolejnych wątpliwości.

Ten brak porozumienia między rządem a opozycją w doskonały sposób wykorzystują Rosjanie. Pokazuje to dobrze przekaz formułowany przez niektóre z rosyjskich mediów. Główne tytuły na pierwszy plan po prezentacji raportu Millera wysuwały winę załogi polskiego samolotu wynikającą z kardynalnych błędów systemowych w szkoleniu pilotów i funkcjonowaniu pracy 36. specjalnego pułku. O współodpowiedzialności strony rosyjskiej można się było doczytać w końcowych akapitach wiadomości. W takie subtelności nie wdawały się natomiast "Izwiestia", które bez ogródek stwierdziły, że "samolotem, który uległ katastrofie, dowodził prezydent Kaczyński".

Co ciekawe, klimat i ton rosyjskich przekazów bardzo jasno pokazują ich cel. I tak "Komsomolskaja Prawda" ocenia, że raport nie uspokoi przedwyborczych nastrojów w Polsce, wręcz przeciwnie, posłuży jako oręż opozycji w postaci konspiracyjnej tezy o "zmowie Tuska z Putinem". Z kolei Radio Echo Moskwy przewiduje, że "raport nie zakończy wojny polsko-polskiej o prawdę smoleńską". Radio konkluduje, że według przekonania "zwykłych Polaków nienależących do sekty smoleńskiej" katastrofa jest splotem win po obu stronach i pora zakończyć dyskusję na ten temat.

Już od pierwszych tygodni po 10 kwietnia 2010 r. zwracam uwagę, że po Smoleńsku nasze państwo ulega politycznej manipulacji ze strony sąsiada. Analizując komunikaty płynące z rosyjskich mediów, śledząc działania kremlowskich władz, można stwierdzić, że Moskwa z premedytacją dąży do tego, aby polska i światowa opinia publiczna uznały, że liderzy polskiego rządu są niezdolni do bronienia naszego interesu narodowego.

Wbijanie swoistego klina między koalicję i opozycję przy wykorzystaniu sprawy Smoleńska to najprostszy sposób prowadzenia przez Rosję polityki zagranicznej. Jak widać po tonie komentarza "Echa Moskwy", drugi klin wbijany jest między państwem a obywatelami. Podobne zestawienia z rosyjskich mediów można robić co jakiś czas. Takie wydarzenia, jak publikacja raportów MAK czy komisji Millera, jeszcze bardziej uwidaczniają cel rosyjskich przekazów. Moim zdaniem odpowiedzialna opozycja powinna brać to pod uwagę.

Basen bez wody

Raport komisji Jerzego Millera obnażył błędy po obu stronach. W mojej ocenie nie doszłoby do katastrofy, gdyby z jednej strony, załoga nie popełniła błędów wynikających z uchybień podczas szkolenia, a z drugiej strony, gdyby nie postawa kontrolerów z wieży utwierdzających załogę, że wszystko odbywa się prawidłowo. Tę ostatnią kwestię Moskwa próbowała za wszelką cenę ukryć.

Raport komisji Millera potwierdził, że załoga polskiego samolotu była uporczywie wprowadzana w błąd przez rosyjskich kontrolerów. To tak jakby po zapewnieniach ratownika, że wszystko jest w porządku, wskoczyć do basenu i dopiero wtedy się przekonać, iż w rzeczywistości w basenie nie ma wody. Nie zmienia to faktu, że doświadczony pływak nie powinien dać się zwieść nikomu, nawet odpowiedzialnemu za jego bezpieczeństwo ratownikowi.

Ponadto raport wykluczył argument, iż śp. prezydent Lech Kaczyński próbował wywierać naciski na załogę samolotu.  W obliczu tej katastrofy podnoszenie tego typu zarzutów było moim zdaniem co najmniej niezręczne, żeby nie powiedzieć niegodziwe. Zanim padną emocjonalne oskarżenia o smoleńską tragedię i sprawę odpowiedzialności za nią, dobrze jest się zastanowić i spróbować przewidzieć skutki zbyt ostrych wyroków.

Z całą pewnością w rosyjskim interesie nie leży to, by Polska była silnym krajem z mocnym rządem i premierem, który cieszy się zaufaniem społecznym. Zaufaniem nie tylko swoich wyborców, ale elementarnym zaufaniem także swoich przeciwników oraz partnerów międzynarodowych.

Po katastrofie, zanim jeszcze powstał jakikolwiek raport, pojawiły się głosy wzywające do postawienia przed Trybunałem Stanu kilku polityków Platformy Obywatelskiej, z premierem Tuskiem na czele, obarczające ich odpowiedzialnością za tragiczne wydarzenia z 10 kwietnia. Można było odnieść wrażenie, że jest to ważniejsze niż wyjaśnienie bezpośrednich przyczyn tej tragedii.

Jaki argument przemawia za tym, aby po ogłoszeniu raportu komisji Millera dalej podtrzymywać te zarzuty? Umniejszanie politycznej wagi wizyty w Katyniu śp. prezydenta Kaczyńskiego i spór, która z obu ówczesnych wizyt była ważniejsza, są, niestety, wciąż podtrzymywane przez niektórych polityków PiS. Z dzisiejszego punktu widzenia wobec ogromu tragedii taki spór wydaje się zupełnie nie na miejscu.

Suworow się mylił

PiS podkreśla, że ataki części ówczesnej opozycji i mediów na prezydenta Lecha Kaczyńskiego krzyżowały mu szyki np. podczas negocjowania traktatu lizbońskiego albo w prowadzeniu polityki wschodniej. Teraz sytuacja, z zachowaniem wszelkich proporcji, jest podobna. Elementarna współpraca, a przynajmniej ostudzenie partyjnej walki, to pierwszy, choć niejedyny, warunek do tego, by polska pozycja była respektowana na arenie międzynarodowej. Od siły Polski bowiem zależy, czy z naszymi racjami liczyć się będzie potężny wschodni sąsiad. Nie jest to łatwe, zważywszy na to, że nasze interesy nie zawsze są zbieżne.

Chyba wszyscy pamiętamy, jak premier Putin deklarował rządowi polskiemu udzielenie wszelkiej pomocy w prowadzeniu śledztwa. Te deklaracje wzmacniał uścisk, jakim na miejscu katastrofy obdarzył premiera Tuska. Z perspektywy czasu widać, że deklaracji tych nie zamierzał wypełnić. Za to premier RP jest do dziś bez przerwy krytykowany. Ale co krytycy zrobiliby, będąc w takiej samej sytuacji?

Gdyby propozycja rosyjskiego premiera została odrzucona, mogłoby to doprowadzić do kryzysu w obustronnych stosunkach i otwartego konfliktu wokół toczącego się śledztwa. Zrodziłoby to sytuację, w której dochodzenie do prawdy stałoby się jeszcze trudniejsze i dłuższe. Skoro mamy pretensje do Rosjan w sprawie udzielania pomocy w sytuacji ich pozytywnych zapewnień, to nietrudno sobie wyobrazić, co by było, gdybyśmy odrzucili deklarowaną przez nich pomoc. Jeszcze trudniej byłoby prowadzić to śledztwo, pojawiłoby się więcej wątpliwości i jeszcze więcej oskarżeń. Choć początkowo mogło się wydawać, że Rosja nie ma żadnego interesu, aby sterować wynikami śledztwa.

Sam Wiktor Suworow, pisarz, były oficer GRU mieszkający obecnie w Wielkiej Brytanii, przenikliwy krytyk kolejnych władz w Moskwie, mówił krótko po 10 kwietnia, że rosyjskie władze, jeśli chcą zachować wiarygodność, po prostu muszą pójść na jak najdalej idącą współpracę z Polską. Tak, by nie było żadnych wątpliwości co do ich intencji. Widać, że Suworow się pomylił. Władze na Kremlu poszły inną drogą.

I wydaje się, że rosyjskie działania konsekwentnie osiągają swój cel. Ograniczyć zaufanie polskiego społeczeństwa wobec państwa, a dokładniej skompromitować państwo i podzielić Polaków. Działanie Rosji spowodowało wzrost notowań słabnącej wówczas opozycji. Przed katastrofą wszystko wskazywało na to, że Platforma ma szansę na samodzielne rządy. Sondaże wskazywały na poparcie udzielane przez obywateli przekraczające nawet 50 proc. Katastrofa smoleńska stała się w rzeczywistości doskonałą okazją, aby osłabić silną pozycję premiera. I nie chodzi tylko o skalę poparcia.

Opozycja i rząd mocno podzielone w sprawie Smoleńska sprawiają, że debata w Polsce jest coraz bardziej jałowa. Myślę też, że z perspektywy wielkomocarstwowych ambicji Rosji korzystniej jest, aby z Polski nie płynęły emocje antyrosyjskie niepoparte argumentami. Ostry, niezbyt merytoryczny rosyjski resentyment z polskiej strony może posłużyć do izolowania nas na arenie międzynarodowej. Rosja w prowadzonej w stosunku do Polski polityce zagranicznej często próbuje dyktować warunki, wykorzystując nasze uzależnienie w kwestiach surowcowych.

Gęba przyprawiona  Polsce

Krótko mówiąc, emocjonalne wypowiedzi oraz antyrosyjskie działania legitymizują imperialne aspiracje Moskwy i pomagają Rosjanom w pomijaniu naszego kraju w stosunkach międzynarodowych. Miało to miejsce na przykład w negocjacjach dotyczących budowy gazociągu północnego. Przecież Rosja od lat uzasadnia potrzebę jego budowy niesprzyjającym jej klimatem politycznym w Polsce.

Od lat różnego szczebla władze rosyjskie systematycznie prowokują Polaków do wystąpień antyrosyjskich, aby stworzyć na arenie międzynarodowej obraz Polski jako kraju odrzucającego chęć współpracy czy poprawy wzajemnych stosunków. Tak też m.in. należy odbierać zamianę tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy i Katynia. Było to działanie świadome, mające na celu albo zmuszenie do uległości i tolerowania aroganckich zachowań, albo konfrontacji i wywołania kryzysu.

Celem Rosji jest Polska z gębą rusofoba: słaba, pozbawiona silnego rządu, uwikłana w konflikty wewnętrzne, niebędąca w stanie walczyć o swoje interesy w stosunkach z Rosją. Zasada "dziel i rządź" stosowana przez starożytnych Rzymian jest obecnie z powodzeniem uprawiana przez Rosję w stosunku do Polaków. Niezależnie od sympatii politycznych i przyświecających intencji wszystkie działania godzące w autorytet polskich władz, obiektywnie rzecz biorąc, wpisują się w przemyślane kalkulacje władz rosyjskich.

Pisał w Opiniach

Piotr Semka "Bez pomysłu na Rosję,  bez pomysłu na Polskę", 3 sierpnia 2011

Strona rosyjska podczas wtorkowej konferencji komisji MAK powtórzyła te same konkluzje, które przedstawiła w styczniu. Zrobiła to oczywiście z mniejszym przytupem, bo na spotkaniu z dziennikarzami zabrakło szefowej komitetu Tatiany Anodiny. Nie ma jednak mowy tym, aby Rosjanie zaakceptowali wnioski, które ustaliła komisja Jerzego Millera w trzech istotnych sprawach: błędy kontrolerów lotu, stan lotniska w Smoleńsku i próba odejścia załogi na lotnisko zapasowe (komenda "odchodzimy", którą wydał mjr Arkadiusz Protasiuk).

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Zetki nie wierzą we współpracę Nawrockiego i rządu Tuska
Opinie polityczno - społeczne
Prof. Stanisław Jędrzejewski: Algorytmy, autentyczność, emocje. Jak social media zmieniają logikę polityki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Niekonstruktywne wotum zaufania
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Kubin: Czy Izrael mógł zaatakować Iran?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: To jeszcze nie kamień milowy