zaPOteryzm

Antyklerykalny zwrot rządowi Tuska niewiele jej pomoże. Jeśli w ogóle wpłynie na partyjne sondaże, to raczej poprawiając notowania uwiarygodnionej nim lewicy – pisze publicysta.

Publikacja: 20.03.2012 18:46

Rafał Ziemkiewicz

Rafał Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Błaha w gruncie rzeczy informacja, iż Platforma Obywatelska odstąpiła cichcem od organizowania swoich dorocznych rekolekcji wielkopostnych, nabrała wymiaru symbolicznego. Istotnie, na pierwszy rzut oka widać, że władza postanowiła ratować się przed spadkiem popularności odgrzewaniem antyklerykalnych emocji z początków transformacji: znowu słyszymy o majątku Kościoła, o wydatkach na katechizację, o „mieszaniu się kleru do polityki" – cały repertuar labudowych oskarżeń i demagogii, odegrany i zapomniany dekadę temu.

Tym razem jednak jest to recykling. Emocje odgrzewane, na dodatek mało wiarygodne, gdy usiłują je organizować ludzie do wczoraj jeszcze próbujący zbijać popularność na czepianiu się sutanny kardynała Dziwisza i entuzjastycznym promowaniu Kościoła łagiewnickiego.

Nienawiść do krzyża

Czy jednak istotnie judzenie przeciw „pazernemu klerowi" może odwrócić uwagę od coraz bardziej naciąganej kreatywnej księgowości rządu, zapaści służby zdrowia, szkolnictwa i obronności, fiaska modernizacyjnych oczekiwań związanych z organizacją Euro, protestów wymiaru sprawiedliwości i przeciwników podniesienia wieku emerytalnego (nie żadnej „reformy", tak jak nie jest „reformą" podniesienie podatków), od utraty podmiotowości w Europie oraz wielu innych przejawów kompromitacji zasady „Tusku, musisz"?

Jaki jest sens małpowania nad Wisłą zapateryzmu w sytuacji, gdy w swej ojczyźnie okazał się on już fiaskiem i udowodnił, iż antykatolickimi igrzyskami nie da się na dłuższą metę rozładować niezadowolenia generowanego przez nierozwiązywalne dla rządu problemy społeczne?

Najnowsza antykościelna fala to emocje odgrzewane. I mało wiarygodne, gdy usiłują je organizować ludzie do wczoraj próbujący zbijać popularność na czepianiu się sutanny kardynała Dziwisza

Większość komentatorów interpretuje antyklerykalny zwrot PO jako reakcję na sukces Palikota. Od czasu, gdy lewica i wtórujący jej salon postanowiły ugodzić się z Kościołem konkordatem i wygasiły propagandową agresję wobec „czarnych", antyklerykalizm zszedł w polskim życiu publicznym na margines. Partie odwołujące się do niego, jak „Racja" Romana Kotlińskiego czy grupki feministyczne, pozostawały w sferze folkloru. W tej sytuacji także antyklerykalne niegdyś środowisko byłego KLD zaczęło się chronić pod płaszcz Matki Boskiej Trybunalskiej, a sam jego lider pośpiesznie uzupełniał braki w swym nie dość wcześniej pobożnym życiu prywatnym.

Sukces Palikota, który – po fazie bezskutecznego szukania dla siebie miejsca po „pobożnej" stronie sceny politycznej – postawił na antyklerykalizm, był dla politycznego mainstreamu szokiem i powszechnie zinterpretowany został, zwłaszcza w kontekście eksplozji nienawiści do smoleńskiego krzyża na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, jako dowód zmiany nastrojów. Polacy, uznano, europeizują się i odchodzą od Kościoła, szczególnie Polacy młodzi, więc atakowanie „czarnych" przestaje być „passé".

Fala szyderstw

Sądzę, że ta interpretacja jest błędna. Sukces Palikota miał przyczyny bardziej złożone niż jego antyklerykalne hasła. A i w tej kwestii Palikot zagospodarował emocję inną niż antyklerykalizm, tylko na tyle podłą, że szukającą antyklerykalnej maski dla samousprawiedliwienia. Jest nią, można to nazwać, społeczny kac po tragedii smoleńskiej, w której spora część społeczeństwa zachowała się, mówiąc brutalnie, po świńsku, w imię materialnego bezpieczeństwa dając mniej lub bardziej milczące przyzwolenie na „zamiecenie" tak niesłychanej tragedii i spektakularne upokorzenie Polski przez Putina.

Prosty i wielokrotnie opisany mechanizm psychologiczny sprawia, że społeczność nękana wyrzutami sumienia leczy je agresją wobec tego, wobec kogo je odczuwa. Stąd fala szyderstw z ofiar tragedii i agresji, także fizycznej, wobec ludzi próbujących ją upamiętniać, która wybuchła (nie w sposób spontaniczny zresztą) przed Pałacem Prezydenckim. Że jednak do faktycznej przyczyny tej agresji wstyd się ogarniętemu nią – tak to trzeba nazwać – motłochowi przyznawać nawet przed samym sobą, strawniej mu mówić i wierzyć, że atakuje krzyż nie jako symbol żałoby, ale jako symbol „pazernej" czy „pełnej pedofilów" hierarchii kościelnej, która „ośmiesza nas przed Europą", utrudnia marsz do nowoczesności i tak dalej.

Palikot, który w chamskim i brutalnym poniewieraniu śp. Lecha Kaczyńskiego, także po śmierci, przebił wszystkich, sięgnąwszy po antyklerykalne hasła, stał się oczywistym beneficjentem tej fali. To nic, że jako antyklerykał – on, niegdyś aspirujący do roli animatora „pokolenia JP II" wydawca „Ozonu" – był w oczywisty sposób niewiarygodny; grunt, że wiarygodny był właśnie jako ten, który śmierć prezydenckiej pary uczcił zapraszaniem kumpli „na kaczkę po smoleńsku i krwawą Mary".

Bez perspektyw

Emocja antysmoleńska na pewno pozostanie jeszcze przez wiele lat silną składową polskiej politycznej układanki. Ale, po pierwsze, skoro mamy do czynienia z antyklerykalizmem „przeniesionym", to odgórne inspirowanie materialnej zawiści wobec Kościoła, którego próbuje władza, raczej Palikotowi panowania nad nią nie odbierze, a może odepchnąć od PO część centrowego, umiarkowanie antypeerelowskiego elektoratu, przyprowadzonego kiedyś przez takich ludzi jak Gowin, Mężydło czy Borusewicz (bo w polskim splocie emocji antyklerykalizm pozostaje silnie skojarzony z postkomunizmem).

Po drugie zaś – posmoleńska nienawiść jest emocją nie tylko już zagospodarowaną, ale i dość ograniczoną, bez perspektyw dalszego wzrostu. Nawet w wyniku wyborczym Palikota stanowiła ona tylko jeden z elementów. Wejście do Sejmu zawdzięczał on też uruchomieniu emocji zniecierpliwienia, zniechęcenia do klasy politycznej postrzeganej jako całość; podobnego zniechęcenia i potrzeby „ukarania" jej, jak to, które swego czasu wyniosło śp. Andrzeja Leppera.

Wielu wyborców postawiło krzyżyk przy liście Palikota i do dziś wskazuje go w sondażach, ponieważ ma nadzieję, iż nie ustając w kolejnych wybrykach, sprawi on, że „nie będzie Wersalu". Widzą w nim swego rodzaju politycznego buldoga, po którym oczekują – naiwnie, ale to inna sprawa – że będzie gryzł w zadki zarówno „Kaczora", jak i Donalda. Co postrzegany w taki sposób polityk akurat w danej chwili głosi, uwodzącego czy kompromitującego, ma dla jego wyborców, tak samo jak to było z Samoobroną, małe w gruncie rzeczy znaczenie.

Uważam, że wbrew obawom prawicy oraz radosnym nadziejom salonu nie wyrasta wcale w Polsce jakiś nowy, antyklerykalny elektorat, na którym można zbudować sukces. Dlatego antyklerykalny zwrot władzy niewiele jej pomoże – jeśli w ogóle wpłynie na partyjne sondaże, to raczej nieznacznie poprawiając notowania uwiarygodnionej nim lewicy.

Skręt do rowu

Czy to znaczy, że polityczni stratedzy PO popełniają błąd? W pewnym sensie tak. Ale czy powiemy, że popełnia błąd kierowca, który widząc, że jedzie na czołowe zderzenie, skręca do rowu? Próba zapateryzmu wydaje się dziś ze strony władzy wyborem rozpaczliwym, dokonanym nie dlatego, że oczekuje po nim jakichś korzyści, ale dlatego, że praktycznie nie pozostało jej już nic innego. Wszystkie inne maski – partii liberalnej, oczyszczającej kraj z patologii, europeizującej i modernizującej, menedżerskiej etc. – już Platforma nosiła i już je zużyła.

Autor jest publicystą tygodnika „Uważam Rze"

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne