Boży plan

Miałam szczęście być kiedyś podopieczną siostry szarytki we wrocławskiej klinice, stąd wiem, co to znaczy, gdy zbliża się do ciebie anioł z nieba.

Publikacja: 09.07.2014 12:22

Anna Kozicka-Kołaczkowska

Anna Kozicka-Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Profesor Chazan doprowadził do tego, że dziecko wydobyte na świat cesarskim cięciem żyje i naraża nieprofesjonalnych, acz wyrafinowanych estetów na przykre widoki. W związku z tym jesteśmy katowani medialnymi popisami parady brzydali. Wmawiają nam oni, że dziecko, które jest żywym dowodem niedoskonałości metody in vitro, zamiast jakieś dwa miesiące temu spocząć w estetycznych, krwawych strzępach w medycznym kuble, marnuje nasz tlen i powiększa ozonową dziurę.

Dziecko to jest wyrzutem sumienia. Świadectwem porażki eugeniki, która miewa, jak widać, okrutne pomyłki w selekcji zarodka rokującego najlepiej z gromadki współbraci. Jak zwykle, i w tej sytuacji prawdziwi autorzy tej fuszerki dotąd kryją się w litościwym, medialnym cieniu.

Eksperymenty eugeniczne Hitlera prowadzone na bazie narodowego socjalizmu na nieporównanie większą, przemysłową skalę, także spaliły na panewce. Wierny lud firera, zamiast wzbogacić się o rasę niebieskookich blondynów, dzięki wyzwolicielskim mołojcom i, rzecz jasna, jankesom też, urozmaicił się o elementy ras światowych – zwłaszcza azjatyckich, ale i afrykańskich. Ileż to razy w efekcie tego obrotu spraw płowy Słowianin w towarzystwie smagłolicych pociotów Eriki Steinbach robi dziś za nordyka. Ot, bezdroża i klęski poronionej „etyki" narodowego socjalizmu. Lewicowość, jak faszyzm. A to wszystko z braku chrześcijańskiej klauzuli sumienia.

Ludzkie, wstrząsające eksponaty z upodobaniem przetrzymywane w gablotach licznych, niemieckich muzeów ku rozrywce gawiedzi są echem starych, dumnych marzeń o nowym rodzaju doskonałego człowieka rasy panów. Trzeba było II wojny światowej, żeby polscy uczeni, idący do pewnego momentu łeb w łeb z badaczami niemieckimi, przekonali się, na czym polega tabu dyscypliny eugeniki, czyli najprawdziwszy, biblijny zakazany owoc z Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego. By doświadczyli, jaką hekatombą kończy się brak klauzuli chrześcijańskiego sumienia. Dzieje profesora Oskara Bielawskiego – wielkiego, polskiego psychiatry – eugenika są typową drogą powrotną do źródeł etyki. Punktem pierwszym eugeniki niemieckiej okazała się bowiem w praktyce degradacja prowadzonego przez niego pionierskiego, ultranowoczesnego szpitala psychiatrycznego w Kościanie i wymordowanie jego pacjentów. Eugenika spod znaku faszystowskiej, socjalistycznej „etyki" przy pierwszej sprzyjającej okazji do szerszego zastosowania okazała się eksterminacją sprowadzoną do kuli w łeb jednostkom nieudanym, nieproduktywnym, nieurodziwym, słabszym, „rasowo niskim".

Intryguje mnie szokująco nieprofesjonalna odraza doktora Dębskiego ze szpitala na warszawskich Bielanach do, jak to on określa – „życia, które uratował doktor Chazan". Ciśnie się na usta pytanie, jak ten lekarz traktował dzieci urodzone z widocznymi wadami w czasach, gdy nie było ultrasonografów? Czy wątpił w sens ich życia i głosił równie karygodne sensacje? Jeszcze przecież nie tak dawno wszystko, poczynając od płci, było zaskoczeniem w chwili przyjścia człowieka na świat. Co działo się dalej w szpitalu doktora Dębskiego z dziećmi upośledzonymi, a „nierozważnie" urodzonymi? Ile z nich przeżyło bliskie spotkanie z otoczeniem o etyce eugenicznej? Czy lekarze pokroju tego człowieka muszą być ginekologami, położnikami, lekarzami? Czy można na to pozwolić?

Jest przecież jasne, że jeżeli ktoś nie chce liczyć się z niepomyślnymi skutkami eksperymentów genetycznych, to nie powinien robić ludzkości łaski pracy w zawodzie ginekologa i położnika. Taki postulat rodzi się tym bardziej wobec obcesowych, grubiańskich wezwań doktora Dębskiego pod adresem doktora Chazana.

„Nikt nie powinien robić łaski, podejmując pracę lekarza.(...) Ot, nikt nie musi być ginekologiem" – włącza się on bowiem do lewackiego chóru marzącego o zastraszonych miernotach bez tożsamości także w lecznictwie, o medycznych nihilistach uległych chórom politruków spod krwawych znaków sierpa, młota, obciętego świńskiego ryja i swastyki palących się do eliminacji katolików z zawodu lekarza.

Jakby jeszcze mało razy w najbardziej beznadziejnych przypadkach, gdy na opiekę nie stać ani służby zdrowia, ani nawet rodziców, jedynym, godnym ludzości wybawieniem nie bywały dom zakonny i katolicka klauzula sumienia. Miałam szczęście być kiedyś podopieczną siostry szarytki we wrocławskiej klinice, stąd wiem, co to znaczy, gdy zbliża się do ciebie anioł z nieba. Co znaczą dla pacjenta cicha słodycz, uduchowienie, lekki dotyk, spokojne oddanie, powołanie do służby ludziom, bezinteresowność. Czułam to tym mocniej, że jestem obciążona genetycznie paniczną bojaźnią przed pielęgniarskim fartuchem. W końcu, to mój osiemdziesięcioletni dziadek, będąc przy jak najbardziej zdrowych zmysłach, czmychnął  taksówką w samych majtkach i kapciach w środku zimy z całkiem prestiżowej polikliniki. Po prostu, nie wierzył, że tam kierują się jakąś klauzulą sumienia.

„Chciałbym, żeby Polska mogła zobaczyć, o czym my mówimy" – czytam na portalu tabloidu skandaliczne zachęty doktora Dębskiego w kierunku paparazzich do odwiedzenia oddziału noworodkowego swojego szpitala. Obok nich serwuje się tabloidowemu analfabecie żarło w rodzaju rewelacji, że Marysi Sadowskiej pękła spódnica na samym tyle i to jest właśnie ten poziom etycznych dywagacji o sensie życia ludzi tak o wiele mniej udanych od nas – czyli od pana doktora i amatorów spódnic rozprutych na tyłku.

Dla całości obrazu domagam się jednak sesji fotograficznej szpitalnego kubła z poaborcyjnymi szczątkami dziecka, któremu skrócono męki egzystencji. Obowiązkowo, na tle uśmiechniętego, dobroczynnego dyrektora bielańskiej placówki.

Żywiołowe wsparcie środowisk spod znaków sierpa, młota, swastyki i świńskiego ryja musi być szczególną opoką, skoro doktora Dębskiego wydaje się nie obowiązywać w tej polemice nawet prawo o obowiązku zachowania tajemnicy lekarskiej. Jego lanse i epatowanie horrorystycznymi opisami noworodka czynią sytuację nieszczęśliwej rodziny jeszcze bardziej tragiczną, stygmatyzowaną. Pożałowania godny jest także fakt, że minister zdrowia nie wstydzi się niszczyć Szpitala Świętej Rodziny karą finansową, by pokryć nieudolność organizacyjną swojego resortu. Zamiast dawno samemu ogłosić oficjalną listę oświeconych aborcjonistów i problem rozwiązać definitywnie. Skoro tę listę miał znać doktor Chazan, to Arłukowicz ma ją przecież na pewno.

A czy w tym wszystkim nie lepiej było niewinnej duszy dziecka pozostać w zamrażarce na wieczne nieurodzenie? Sądzę, że nie. To życie było potrzebne, bo nie minie bez echa. Ten los skłania wielu do myślenia, a przez to może wyprostować wiele sumień, uratować mnóstwo istnień. Ta biedna dziecina może być ważnym punktem bożego planu.

Profesor Chazan doprowadził do tego, że dziecko wydobyte na świat cesarskim cięciem żyje i naraża nieprofesjonalnych, acz wyrafinowanych estetów na przykre widoki. W związku z tym jesteśmy katowani medialnymi popisami parady brzydali. Wmawiają nam oni, że dziecko, które jest żywym dowodem niedoskonałości metody in vitro, zamiast jakieś dwa miesiące temu spocząć w estetycznych, krwawych strzępach w medycznym kuble, marnuje nasz tlen i powiększa ozonową dziurę.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?