Jako bodaj pierwsza hasło rzuciła Paulina Młynarska – prezenterka komercyjnej stacji TVN, co wywołało po prawej stronie niemały chichot, głównie dlatego, że nieobecność pani Pauliny na antenie TVP raczej nie wpłynie znacząco na jakość emitowanych tam programów, nie mówiąc już o tym, że i tak pracuje ona w konkurencyjnej telewizji.
    Deklaracja pani Młynarskiej, podobnie jak innych osób, nie wydaje się aktem szczególnego poświęcenia. Każdy z bojkotujących media publiczne może bowiem – w odróżnieniu od epoki Peerelu, gdy hasło bojkotu TVP rzeczywiście miało swój ciężar – wypowiadać się i występować w niezliczonej ilości stacji prywatnych oraz publikować, gdzie tylko zechce i co zechce. Decyzja o bojkocie publicznych mediów nie wymaga więc szczególnej odwagi cywilnej, narażenia własnej kariery na szwank i rodziny na ubóstwo, jak to bywało za komuny.