Reklama

Konrad Kołodziejski: Dzień świra

Jestem człowiekiem, który nade wszystko na świecie kocha wolność.

Aktualizacja: 03.06.2016 08:07 Publikacja: 02.06.2016 20:46

Konrad Kołodziejski: Dzień świra

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Człowiekiem niesłychanie wrażliwym i subtelnym. Dlatego nie mogę pogodzić się z tym, że byle cham, rozpierając się łokciami, próbuje mi tę moją wolność odebrać.

Siedzę sobie spokojnie w ogródku, popijając kawę, i nagle mój sąsiad – cóż za cham – uruchamia kosiarkę, odbierając mi w ten sposób wolność od hałasu. Na ulicy moją wolność odbierają mi przechodnie. Chamy nie rozumieją, że ja potrzebuję przestrzeni. Uruchamiam telewizor, a w nim podają wiadomości, z którymi się nie zgadzam. Cóż za niebywała arogancja. Media publiczne powinny uszanować moje prawo do oglądania tylko takich wiadomości, jakie uważam za pożądane. Nie znoszę koloru czarnego, a księża paradują w czarnych sutannach. Czy ktoś mógłby wytłumaczyć tym niegodziwcom, że ja nie życzę sobie na nich patrzeć? A w nocy lubię mieć ciszę. Jednak czuję się całkowicie zniewolony przez przejeżdżające pod oknem samochody. Gdyby w tym kraju była wolność, z pewnością zakazano by jeżdżenia moją ulicą, gdy udaję się na spoczynek.

Nie, w tym kraju nie ma wolności. Wszystkie te chamy – mrożkowskie Edki – kierowcy, sąsiad, ludzie na ulicy, księża, dziennikarze telewizyjni, szczekający pies i wielu innych, których obserwuję codziennie ze swojego balkonu, są armią Kaczyńskiego, która odebrała mnie i całej Polsce wolność.

A teraz – całkiem serio – pytanie do Państwa: czy uznalibyście Państwo, że ktoś, kto wygłasza takie poglądy, jest zupełnie zdrowy?

Nie czekając na odpowiedź, śpieszę poinformować, że taką mniej więcej definicję wolności zaprezentował w wywiadzie na stronie internetowej „Gazety Wyborczej" profesor Zbigniew Mikołejko. Tak, ten sam Zbigniew Mikołejko, który kilka lat temu ogłosił publicznie, że matki z wózkami chodzące pod jego oknem rodzą dzieci tylko po to, aby odebrać mu wolność. Teraz znów powrócił do tego wątku i postawił młode matki łaszące się na nędzne 500 złotych w jednym szeregu z kibolami, jako sfrustrowane poplecznice reżimu Kaczyńskiego.

Reklama
Reklama

Jak można wywnioskować z wypowiedzi Mikołejki, wolność powróci do Polski dopiero wtedy, gdy chamy, którym brakuje pieniędzy, którym kiepsko idą interesy, nie mają pracy lub nie są w stanie spłacić swoich kredytów, słowem – gdy ci wszyscy „szarzy ludzie o szarych oczach przeżarci niedobrymi emocjami" wreszcie zrozumieją, że ich postulaty i pragnienia są niczym w obliczu imperatywu wolności demokratycznych elit. No i gdy młode matki porzucą swoje wstrętne bachory pod jakimś drzewem, cisną nic niewarte 500 złotych w twarz Kaczyńskiemu i wyruszą – już w pełni wyzwolone – na kolejną manifestację KOD.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Komu podziękować za transformację
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Gdyby Rosjanie finansowaliby dziś Leszka Millera, użyliby bitcoina
Opinie polityczno - społeczne
Stanisław Żaryn: Strategia bezpieczeństwa USA? Histeria niewskazana, niepokój uzasadniony
Analiza
Rusłan Szoszyn: Łukaszenko uwolnił opozycjonistów. Co to oznacza dla Białorusi
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Świat jako felieton Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama