Partię rządzącą coraz trudniej postrzegać jej wyznawcom jako monolit. Najpierw pokłócili się minister Michał Boni z minister Julią Piterą. Pitera, chyba coraz bardziej zirytowana zrobieniem z niej przez PO antykorupcyjnej „paprotki”, zaczęła się bronić przed zarzutem nieskuteczności, oskarżając Boniego, że nie panuje nad swoimi urzędnikami, którzy od wielu miesięcy blokują jej projekt ustawy (w domyśle – uznając jawność majątkową za zagrożenie dla siebie).
W odpowiedzi Boni publicznie zarzucił jej brak kompetencji, sugerując, że sama nie potrafiła nadać ustawie należytego biegu, a przy okazji także, że w ogóle nie potrafi ustawy z prawdziwego zdarzenia napisać. Zapowiedź premiera, że doprowadzi do pogodzenia zwaśnionych ministrów, zawisła w powietrzu – żadna ze stron nie ustąpiła ze swych oskarżeń, obie tylko ucichły, nie wiadomo, czy na długo.
[srodtytul]Ostre uwagi o kolegach[/srodtytul]
Wezbrały za to wzajemne oskarżenia polityków PO będące pokłosiem afery hazardowej. Zbigniew Chlebowski, który jako pierwszy został w niej rzucony na pożarcie, najwyraźniej nie godzi się być drugim Tomaszem Misiakiem i nadspodziewanie szybko wraca do mediów. W wywiadach dla „Polski” i „Newsweeka” nie tylko kąsa PiS i CBA za rzekomą „prowokację” oraz, jak wszyscy bohaterowie ostatnich lat, stara się wzruszyć czytelnika swym losem, zrujnowaną „dwoma zdaniami” karierą, przeżytym wstrząsem psychicznym prowadzącym do myśli samobójczych etc.
Rozsiewa również ostre uwagi o partyjnych kolegach utrzymane w duchu: „Dlaczego akurat mnie to spotyka, skoro inni wcale nie są lepsi?”. Niedwuznacznie atakuje Janusza Palikota i Jarosława Gowina, ale w podtekście całego wywiadu można wyczytać – i natychmiast podchwycili to komentatorzy – pogróżkę: „wiem dużo o waszych sprawach i jeśli mi nie pomożecie, nie zawaham się o tym opowiadać”.