Skoro reformy KRUS się zaczną, warto się zastanowić, jaki będzie ich skutek w zależności od sposobu ich przeprowadzenia. O tym traktuje artykuł jednego z najbardziej znanych rolników w Polsce, z tych na hektarze piachu, czyli redaktora Rafała Ziemkiewicza („Rz” 4.11. 2010)
Argumentuje on, że oszczędności będą niewielkie, bo bogatych rolników jest 50 tysięcy, a pseudorolników kilkudziesięciu (na półtora miliona ubezpieczonych w KRUS). Zatem jeżeli przesuniemy bogatych rolników i udawanych rolników do ZUS, to oszczędności dla budżetu w skali roku wyniosą 100 – 200 mln złotych, wobec dotacji, która wynosi 16 mld złotych.
[srodtytul]Gdzie będziemy ciąć[/srodtytul]
Inne szacunki, które pokazywał minister Michał Boni na Kongresie Socjologicznym w Krakowie, mówiły o oszczędnościach wynoszących ponad miliard złotych w pierwszym roku i rosnących do 10 mld złotych po dziesięciu latach. Szacunki oszczędności wynikające z reformy KRUS przedstawione w „zielonej księdze” Jerzego Hausnera z października 2003 roku mówią o oszczędnościach 1,7 – 1,8 mld złotych rocznie w pierwszych trzech latach. Jeżeli zatem mamy dwa szacunki, które różnią się o rząd wielkości, ktoś się musi mylić.
Oczywiście wiele zależy od tego, jakie będą kryteria, po których przekroczeniu zostanie zlikwidowane budżetowe finansowanie składek zdrowotnych i emerytalnych. Jeżeli zastosujemy najprostsze kryterium, czyli wielkość gospodarstwa, to wówczas wynik będzie zależeć od tego, gdzie odetniemy – to może w miarę precyzyjnie policzyć sam KRUS. Ale wtedy możemy jednocześnie popełnić dwa błędy: pozostawić w KRUS bardzo dochodowe (wyspecjalizowane) małe gospodarstwa i odciąć duże gospodarstwa, które mają małe dochody (są mało produktywne) i gdzie żyje się bardzo biednie.
Jeżeli natomiast kryterium będzie uzyskiwany dochód, według powszechnie obowiązujących zasad rachunkowości, to wówczas sprawa się skomplikuje, ponieważ w tym rachunku kosztów i korzyści dla budżetu trzeba uwzględnić efekt objęcia rolników podatkiem powszechnym, czyli zmiany wpływu w PIT, CIT i VAT. A to wymaga dużo poważniejszych badań oraz czasu – wtedy nawet te 15 miesięcy, które dał rządowi Trybunał Konstytucyjny, może nie wystarczyć, biorąc pod uwagę niską wydajność polskiej administracji w realizacji niestandardowych zadań.