Rybiński: potrzebna reforma KRUS

Potrzebne są działania zachęcające mieszkańców wsi do scalania gospodarstw lub do przenoszenia się do miast, gdzie można podjąć lepiej płatną pracę w usługach czy przemyśle. Temu może służyć reforma KRUS – pisze ekonomista

Publikacja: 16.11.2010 00:56

Rybiński: potrzebna reforma KRUS

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego oznacza koniec impasu w sprawie KRUS. Rząd dostał 15 miesięcy na zmianę prawa, które pozwala bogatym rolnikom i pseudorolnikom na hektarze piachu osiągającym dochody z innej działalności otrzymywać dopłaty do składek na ubezpieczenia zdrowotne. Trybunał uznał, że obecne prawo jest sprzeczne z zasadą sprawiedliwości społecznej zapisaną w konstytucji.

[srodtytul]Rolnik na hektarze piachu[/srodtytul]

Uważam, że sprawiedliwość społeczna ma tyle wspólnego ze sprawiedliwością co demokracja socjalistyczna z demokracją albo krzesło elektryczne z krzesłem. W polskim wydaniu sprawiedliwość społeczna oznacza przetarg silnych grup interesów i zaspokojenie ich potrzeb kosztem podatników.

Do tej pory rolnicy byli na tyle silną grupą interesów, że nie dało się ruszyć ich dawnych przywilejów, mimo że dostali nowe, czyli dopłaty bezpośrednie w ramach wspólnej polityki rolnej.

Ale teraz jest wyrok Trybunału i politycy nie mają wyjścia, muszą pozbawić bogatych rolników przywilejów, zwalając winę polityczną za te decyzje na Trybunał.

Skoro reformy KRUS się zaczną, warto się zastanowić, jaki będzie ich skutek w zależności od sposobu ich przeprowadzenia. O tym traktuje artykuł jednego z najbardziej znanych rolników w Polsce, z tych na hektarze piachu, czyli redaktora Rafała Ziemkiewicza („Rz” 4.11. 2010)

Argumentuje on, że oszczędności będą niewielkie, bo bogatych rolników jest 50 tysięcy, a pseudorolników kilkudziesięciu (na półtora miliona ubezpieczonych w KRUS). Zatem jeżeli przesuniemy bogatych rolników i udawanych rolników do ZUS, to oszczędności dla budżetu w skali roku wyniosą 100 – 200 mln złotych, wobec dotacji, która wynosi 16 mld złotych.

[srodtytul]Gdzie będziemy ciąć[/srodtytul]

Inne szacunki, które pokazywał minister Michał Boni na Kongresie Socjologicznym w Krakowie, mówiły o oszczędnościach wynoszących ponad miliard złotych w pierwszym roku i rosnących do 10 mld złotych po dziesięciu latach. Szacunki oszczędności wynikające z reformy KRUS przedstawione w „zielonej księdze” Jerzego Hausnera z października 2003 roku mówią o oszczędnościach 1,7 – 1,8 mld złotych rocznie w pierwszych trzech latach. Jeżeli zatem mamy dwa szacunki, które różnią się o rząd wielkości, ktoś się musi mylić.

Oczywiście wiele zależy od tego, jakie będą kryteria, po których przekroczeniu zostanie zlikwidowane budżetowe finansowanie składek zdrowotnych i emerytalnych. Jeżeli zastosujemy najprostsze kryterium, czyli wielkość gospodarstwa, to wówczas wynik będzie zależeć od tego, gdzie odetniemy – to może w miarę precyzyjnie policzyć sam KRUS. Ale wtedy możemy jednocześnie popełnić dwa błędy: pozostawić w KRUS bardzo dochodowe (wyspecjalizowane) małe gospodarstwa i odciąć duże gospodarstwa, które mają małe dochody (są mało produktywne) i gdzie żyje się bardzo biednie.

Jeżeli natomiast kryterium będzie uzyskiwany dochód, według powszechnie obowiązujących zasad rachunkowości, to wówczas sprawa się skomplikuje, ponieważ w tym rachunku kosztów i korzyści dla budżetu trzeba uwzględnić efekt objęcia rolników podatkiem powszechnym, czyli zmiany wpływu w PIT, CIT i VAT. A to wymaga dużo poważniejszych badań oraz czasu – wtedy nawet te 15 miesięcy, które dał rządowi Trybunał Konstytucyjny, może nie wystarczyć, biorąc pod uwagę niską wydajność polskiej administracji w realizacji niestandardowych zadań.

[srodtytul]Pseudorolnicy i małorolni[/srodtytul]

Inną kwestią jest grupa pseudorolników w KRUS. Można ich podzielić na dwie podgrupy: pierwsza to osoby, które udają rolników, a zostały członkami KRUS, bo przepisy na to pozwalały, i dzięki temu mogły uzyskać różne korzyści, np. niższą składkę zdrowotną, ale także prostszą procedurę uzyskania zgody na budowę domu i niższe podatki od nieruchomości.

Druga grupa to osoby, które żyją bardzo biednie, obsiewając małe pole, hektar lub niewiele więcej na swoje potrzeby, jednocześnie otrzymując rentę lub pracując dorywczo lub na czarno. Dla nich KRUS jest równoznaczny z systemem pomocy społecznej.

[wyimek]Rolnictwo jest niskowydajną formą gospodarowania, więc wiąże się z niskimi dochodami, płacami i w konsekwencji z niewielkimi emeryturami[/wyimek]

Pierwszą grupę należy przesunąć do ZUS (redaktor Ziemkiewicz powinien sobie dać radę jako wzięty pisarz i felietonista), natomiast powstaje pytanie, czy można efektywniej prowadzić system opieki społecznej dla tych najbiedniejszych z hektarem lub dwoma, którzy nie są faktycznymi rolnikami, oraz czy można wyrwać tych ludzi z biedy poprzez lepiej adresowaną do ich potrzeb politykę społeczną.

[srodtytul]Niewydajna wieś[/srodtytul]

Zgadzam się z redaktorem Ziemkiewiczem, że wokół KRUS powstało wiele półprawd i sprzecznych analiz, jak pokazałem powyżej. KRUS powinien w krótkim czasie przedstawić oficjalne wyliczenia na podstawie wiarygodnych danych, zweryfikowane przez zespół kilku naukowców niezwiązanych z KRUS, co nada temu opracowaniu większy ładunek wiarygodności. Wtedy się dowiemy, czy oszczędności to 100 mln czy 2 mld złotych w pierwszym roku.

Ale nie da się uciec od jednej prawdy ekonomicznej. Rolnictwo jest niskowydajną formą gospodarowania (poza nielicznymi wyjątkami), więc wiąże się z niskimi dochodami, płacami i w konsekwencji z niskimi emeryturami (dwukrotnie niższymi niż przeciętne wypłacane przez ZUS). Według „Diagnozy społecznej” w 2009 roku dochód na osobę w dużym mieście wynosił 1772 złote, a na wsi mniej niż połowę, czyli 867 złotych, gdyż na wsi jest najwięcej gospodarstw wielodzietnych. Obciążenie tej grupy osób dodatkowymi składkami oznacza w wielu przypadkach zepchnięcie znacznej ilości dzieci poniżej granicy ubóstwa, a tego nie wolno zrobić. Dlatego potrzebne są działania zachęcające mieszkańców wsi do scalania gospodarstw lub do przenoszenia się do miast w celu podjęcia pracy w usługach lub przemyśle, które oferują wyższą wydajność i wyższe wynagrodzenia.

Niestety, wiele dostępnych analiz pokazuje, że funkcjonowanie KRUS w obecnej formie nie sprzyja ani łączeniu gospodarstw (wręcz przeciwnie), ani wyrwaniu się z zaklętego kręgu biedy na wsi. To dlatego reforma KRUS jest tak bardzo potrzebna, niezależnie czy przyniesie 100 mln czy 2 mld złotych oszczędności rocznie.

[i]Autor jest profesorem i rektorem Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie[/i]

[ramka] [srodtytul]Pisał w opiniach[/srodtytul]

Rafał Ziemkiewicz
[b][link=http://www.rp.pl/artykul/558865.html]KRUS – prawda i mity[/link][/b]
Wbrew przekonaniom ludzi niewychylających nosa poza rogatki, wieś umie liczyć i nie jest jej obce pragnienie unowocześnienia. Dlatego zdobycie jej poparcia dla daleko idącej reformy likwidującej socjalny skansen jest możliwe.[i]4 listopada 2010[/i][/ramka]

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego oznacza koniec impasu w sprawie KRUS. Rząd dostał 15 miesięcy na zmianę prawa, które pozwala bogatym rolnikom i pseudorolnikom na hektarze piachu osiągającym dochody z innej działalności otrzymywać dopłaty do składek na ubezpieczenia zdrowotne. Trybunał uznał, że obecne prawo jest sprzeczne z zasadą sprawiedliwości społecznej zapisaną w konstytucji.

[srodtytul]Rolnik na hektarze piachu[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Analiza
Jerzy Haszczyński: Gaza dla Trumpa, wschodnia Jerozolima dla Palestyńczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Donald Tusk zapowiada rekonstrukcję. Rząd bardziej niż rekonstrukcji potrzebuje wizji
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Sztuczna inteligencja nie istnieje
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wojna Donalda Trumpa z Unią Europejską nie ma sensu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy Angela Merkel pogrzebała właśnie szanse CDU/CSU na wygranie wyborów?