No i proszę, cud się stał. Jak donosi Radio RMF, na krakowskim dworcu po raz pierwszy od lat pojawił się pociąg do Trójmiasta złożony aż z dwunastu wagonów. I wszystkie luksusowe! Wszystkie czyste! Żadnych rozwalonych, śmierdzących wucetów, prąd we wtyczkach do laptopów, w ogóle wszystko co trzeba. A nawet więcej, bo policyjna ochrona to już na PKP usługa nadstandardowa.
A już się przyzwyczailiśmy do pociągów w szczycie sezonu króciutkich jak korniszon, cztero-, góra pięciowagonowych, oblężonych na każdej stacji przez nie mogący się pomieścić tłum niczym ostatni ewakuacyjny eszelon z Prus Wschodnich. Sam miałem wątpliwą przyjemność wracać takim „ekspresem" z wielkanocnego wyjazdu (co zresztą opisywałem w „URze") i pamiętam, jak przedstawiciele kolei wyjaśniali, że więcej wagonów niestety nie ma. A nie było, jak skądinąd wiadomo, dlatego, że dziesiątkami stały na Olszynce Grochowskiej i nie mogły być dopuszczone do ruchu, bo ktoś tam w ministerstwie nie podpisał w porę odpowiedniego papierka. (Czyli zupełnie tak samo, jak z rozpoczęciem budowy II nitki warszawskiego metra).
Ale do tego pociągu, jak dowiedział się reporter, ściągano odpowiednie wagony z całego kraju. Bo przecież, jak się Państwo domyślają, to nie był jakiś zwykły TLK czy nawet IC. To był pociąg specjalny, wiozący do Gdańska delegatów na zjazd PO. Partia nie będzie się przecież tłuc normalnymi pociągami, jak zwykłe pospólstwo, jeszcze by się w podróży pogniotły transparenty i wystygł zapał do spontanicznego skandowania na cześć „tkniętego geniuszem".
Warto by doprawdy jakieś wewnątrzministerialne śledztwo przeprowadzić, kto się wykazał taką inicjatywą, kto dzwonił po odległych stacjach i szukał wagonów w odpowiednim standardzie dla tak ważnych pasażerów, kto znalazł w trzeszczącym budżecie odpowiednie na to fundusze. Takiego kogoś należy oczywiście nagrodzić, najlepiej nominacją na odpowiednie stanowisko, gdzie jego rzutkość i oddanie siłom modernizacyjnym zostaną należycie wykorzystane. Wielki bukiet kwiatów też byłby na miejscu.
Chociaż, przyznaję, ten bukiet kwiatów, wręczony za zasługi ministrowi Grabarczykowi, który swego czasu wzbudził we mnie taką irytację, z perspektywy paru zaledwie miesięcy wydaje się rozczulającym przejawem jego skromności. Co tam kawałek klomba, kiedy odpowiedzialni za budowę Stadionu Narodowego za swoje sukcesy dostali premie finansowe, i to sute!