Niepodległość – święte polskie słowo. Mantra pokoleń Polaków. Wieszcz przykazuje „Niechaj żywi nie tracą nadziei". Leon Wanat, podczas II wojny światowej pisarz więzienny Pawiaka, w swej książce opisuje taką scenę – kilkudziesięciu mężczyzn szykują do wywózki. Do dwudziestolatka o nazwisku
Heinz mówi niemiecki strażnik (cytuję z pamięci): „Wywożą was na rozstrzelanie. Przecież jesteś Niemcem. Tylko to powiedz – będziesz uratowany". Ten odpowiada mu czystą niemczyzną: „Odp... się. Mój dziadek był Polakiem, mój ojciec był Polakiem i ja jestem Polakiem". I poszedł na śmierć. Nieznany polski święty.
Co się z nami stało? 11 listopada – data wymazywana przez komunistów. W ostatnich latach chłopcy z Młodzieży Wszechpolskiej zaczęli organizować w tym dniu Marsze Niepodległości. Dla siebie i swoich zwolenników. Przeciwnicy okrzyknęli ich faszystami i organizują z pomocą „Gazety Wyborczej" blokady.
W tym roku do pochodu wezwało Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Rozmawiałem z jednym z liderów tego środowiska. Mówiłem mu, że na marsz powinni zaprosić prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu, prymasa, przywódców parlamentarnych partii, prezydent Warszawy. Że mają zaprosić weteranów z AK i z AL. Aktywistów ugrupowań lewicowych i redaktorów „Krytyki Politycznej". Wszystkich, którzy czują się Polakami. Niepodległość nie może nas dzielić. Mój rozmówca obiecał przekazać to kolegom. Ale odpowiadał, że jesteśmy podzieleni na tych, co chcą, i tych, co nie chcą niepodległości. Że taka jest rzeczywistość. Ja argumentowałem, że zgoda na taki podział, a nawet sama jego artykulacja, to działanie w interesie wrogów naszej niepodległości. Jeśli więc organizatorzy nie staną ponad własnym etykietowaniem, jeśli będą usiłowali zawłaszczyć największy polski symbol – niepodległość – dla siebie i kręgów bliskich sobie ideowo, to ich dobrymi chęciami piekło będzie brukowane.
I stało się. Aby rozbić Marsz Niepodległości, do Warszawy wybrali się niemieccy lewacy i anarchiści. Niemieccy bojówkarze. Do stolicy Polski obróconej w perzynę, do miasta, które miało być wymazane z mapy Europy, któremu Niemcy wymordowali ok. 800 tys. mieszkańców, w tym około 500 tys. polskich Żydów, przyjechali rodacy tamtych faszystowskich nadludzi. W szczytnym zamiarze. Żeby, jak twierdzą oni sami i kompletnie otumaniona część naszej młodzieży, która ich zapraszała, bronić nas, Polaków, przed polskim faszyzmem. Po prostu obłęd. Niewyobrażalna obraza polskiej i europejskiej pamięci.