Pod apelem podpisani są Bujak, Frasyniuk, Labuda, Lis, Krzywonos-Strycharska oraz Pinior. W III RP nie wszyscy z nich zasłużyli na taki sam szacunek, na jaki zasługiwali wtedy; w każdym razie w dokonanym przez dominujących polityków podziale Polski pomiędzy sektę Kaczyńskiego i mafię Tuska mniej lub bardziej ochoczo poparli tego drugiego. Ale właśnie dlatego ważnym wydarzeniem jest, że wystąpili publicznie przeciwko bezprawiu, które władza przepycha przez parlament w wyraźnym pośpiechu, arogancko, bez liczenia się nie tylko z polską opinią publiczną, ale i „standardami europejskimi", na które wszak powołuje się równie gorliwie jak jej poprzednicy na dobro klasy robotniczej.
Zapisy nowelizacji nie dadzą się obronić w żaden uczciwy sposób. Dowodzili tego wielokrotnie nie tylko działacze prawicowej opozycji, ale i środowiska jak najbardziej wobec nich wrogie, a także eksperci organizacji pozarządowych. Przez długie miesiące można było żywić nadzieję, że poroniony projekt, pozostawiony w sejmowej zamrażarce, był tylko jeszcze jedną PR-owską „wrzutką" - ale, niestety, nagle zapadła w jego sprawie „decyzja polityczna" i od tego momentu władza nie ogląda się na żadne protesty. Wie zapewne, że sprzeczna z konstytucją i prawem wspólnotowym nowelizacja nie utrzyma się długo, ale widać potrzebuje jej na teraz, na tę jesień i ten Marsz Niepodległości, słusznie bojąc się wybuchu społecznego gniewu na ulicach.
Właściwie jestem ciekaw tylko jednego: jakimi retorycznymi łamańcami wiernopoddańczy wobec władzy salon rozgrzeszy się z zignorowania apelu takich osób?
Autor jest publicystą „Uważam Rze"