W Rosji znów aktualne stają się dowcipy opowiadane w czasach stalinowskich. Jeden z popularnych żartów mówi o skazańcu, który po wyroku trafia do celi. Więźniowie pytają go:
– Ile dostałeś?
– 20 lat.
– Za co?
– Za nic.
– Nie kłam. Za nic to dają dziesięć lat.
Sądowa farsa w Smoleńsku
Jeszcze nie umilkły echa sądowego wyroku dla piosenkarek Pussy Riot, które skazano na dwa lata łagru, a już w kolejnej głośnej sprawie rosyjski wymiar sprawiedliwości ogłosił surowy werdykt. Przed sądem w Smoleńsku na ławie oskarżonych zasiadła Taisa Osipowa, działaczka antyputinowskiej organizacji Inna Rosja, żona znanego opozycjonisty Siergieja Fomczenkowa. Oskarżona została o handel narkotykami, a prokurator zażądał dla niej czterech lat więzienia.
Podczas rozprawy okazało się, że sprawa została sfabrykowana przez funkcjonariuszy Centrum Zwalczania Ekstremizmów, a narkotyki podrzucono kobiecie do mieszkania. Sędzia Igor Kożewnikow musiał uchylić dwa z czterech punktów oskarżenia, a mimo to wydał wyrok aż ośmiu lat łagru.
Wysokość kary wywołała szok w rosyjskich środowiskach demokratycznych. Od razu zaczęto porównywać ją z wyrokiem w sprawie Breivika. Norweski zbrodniarz dostał 21 lat (w przeliczeniu trzy miesiące za każdą zamordowaną ofiarę). Z drugiej strony niewinna kobieta trafi na osiem lat do okrytych złą sławą rosyjskich kolonii karnych za rzekomą sprzedaż 1 grama heroiny, który jej podrzucono. Znany pisarz Eduard Limonow powiedział wprost, że dla chorej na cukrzycę Osipowej taki werdykt oznacza karę śmierci.