N
iektórzy zmiany wyczuwają szybciej niż inni. Zresztą większość ludzi czasem łupie w kościach na niż albo boli głowa na wiosnę, bo trzeba składać zeznania podatkowe. Są jednak wśród nas prawdziwi „oni” - jednostki obdarzone szóstym, a pewnie także i siódmym zmysłem. Chodzące barometry. Nie dajcie się zwieść ich skromności, temu, że swój nadprzyrodzony geniusz zostawiają tylko dla siebie. Ich umysły są wrażliwsze niż struny stradivariusa. Jak detektor NASA cały czas szukają sygnałów i je odbierają. Jak leśny tropiciel trop potrafi odczytać ze złamanej gałązki, oni znaki czytają z gestów polityków i słów przełożonych.
N
ie chwalą się swoimi zdolnościami. Po prostu tacy są. Znajdziecie ich między sobą, w mediach, polityce, korporacjach, na uczelniach. Jest ich wielu w telewizji publicznej. Właściwie ta instytucja dzięki nim w ogóle istnieje. Swoim cichym bohaterom drugiego planu, którzy nadprzyrodzoną zdolność reagowania na zmiany odziedziczyli wraz z telewizyjnymi genami. Ci z telewizji nie krzyczą nawet: „Umarł król, niech żyje król!”. Pytani o byłych panów wzruszają ze zdziwieniem ramionami i pytają: „A kto to taki?”