Opowiadanie mitów i klechd domowych dopuszczane jest tylko przy okazji rocznic. Przy stole siedzieli politycy – jedni bardziej doświadczeni, drudzy mniej – i było też trochę szlachetnych społeczników. Politycy z Solidarności okazali się sprawni powyżej oczekiwań, reprezentowali bowiem związek, który po 1981 r. nie miał poparcia większości Polaków.

Gdyby nie było Okrągłego Stołu, i tak byłyby negocjacje, wszystkie inne scenariusze w Polsce były mało prawdopodobne. Trudno sobie wyobrazić, by ze względu na kłopoty negocjacyjne między Polakami w Warszawie przetrwały Sowiety i do dzisiaj istniało NRD. Wielka geopolityczna zmiana była już w 1989 roku zaawansowana. USA były gotowe zaangażować się w Polsce, to zaś służyło głównemu celowi – rozmontowaniu sowieckiego systemu imperialnego. Polska mogła na tym skorzystać i skorzystała, ale warunek oczywisty dla wszystkich był jeden – żadnych nowych powstań, tylko walka bez przemocy i porozumienie. Nikt z żyrantów polskiej niepodległości: ani USA, Zachód, ani papież – nie życzyłby sobie w kraju nad Wisłą awantury.

Istotą Okrągłego Stołu była polityczna metoda stara jak świat: ne-go-cja-cje. Jeśli negocjacje – to wszystko, co się z nimi wiąże: komplementy, podsuwanie ofert, kuszenie, milczenie i zagadywanie, straszenie, czasami fraternizowanie się, a w Polsce także przepijanie za stołem. W gazecie dla dorosłych warto to przypomnieć, polityczna kuchnia tak wygląda: „ja ci to", to „ty mi tamto". Ktoś mądry rozumiał, że cały proces trzeba ładnie zapakować, bo w Polsce negocjacje, szczególnie z przeciwnikiem, nie mają dobrej sławy. Stąd stół – symbol, stąd wzniosłe ustalenia, stąd patetyczne mowy. Spisane, ale w większości nigdy niezrealizowane ustalenia. Stąd co środę słowa poparcia dla negocjacji od papieża na audiencji, a od innych partnerów przy każdej okazji, stąd chwalenie nas i dawanie za wzór. Ale istotą była czyściuteńka polityka. I tak powinno było być, szczególnie w kraju, który przeszedł wojnę, powstanie warszawskie, komunę i kilka razy krwawo stłumione protesty. Bo polityka polega ?na tym, że nie można mieć wszystkiego.

Trzy dekady później można powiedzieć tak: spośród około 30 państw, które powstały na gruzach ZSRS i jego satelitów, Polska prawie w każdej dziedzinie jest w czubie, najczęściej pierwsza. Ma sprawną gospodarkę, jest jedynym państwem bez oligarchii, wolna od systemowej korupcji. Czas schłodzić gorące głowy i spokojnie wznieść szampana za przyszłość!