– Wy i ten wasz Kościół chcecie odbierać ludziom przyjemności, zakazywać im wolności – perorował wyraźnie przejęty mężczyzna. A jego sposób rozemocjonowania jest coraz bardziej typowy dla opinii publicznej. Wedle niej lewica czy liberałowie „proponują", „sugerują", „przekonują", podczas gdy katolicy, konserwatywni chrześcijanie czy po prostu zwolennicy realnej prawicy: „zmuszają", „narzucają", „odbierają wolność" czy wręcz „prześladują inaczej myślących".

Określenia te, o czym warto przypomnieć, odnoszą się do tego samego działania. Chodzi o wypowiadanie w debacie publicznej swoich opinii. Gdy Magdalena Środa oznajmia, że za pedofilię odpowiada katolickie wychowanie dzieci – to jest to argument w debacie, ale gdy arcybiskup Józef Michalik wskazuje, że swoją odpowiedzialność za krzywdę dzieci ponoszą również ci, którzy wystawili je na żer pedofilów czy efebofilów poprzez promocję pornograficznej kultury czy odebranie im poczucia bezpieczeństwa i rozwód, to wówczas mamy do czynienia ze skandalem i krzywdą wyrządzaną dzieciom. A przecież i arcybiskup, i wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego zwyczajnie wyrazili swoją opinię. Oboje mają do tego prawo, bo – jak na razie – głoszenie poglądów politycznie niepoprawnych jest u nas wciąż legalne.

Podobną nierównowagę widać w debacie telewizyjnej między mniej prominentnymi przedstawicielami liberalnej (w znaczeniu światopoglądowym, a nie gospodarczym) i konserwatywnej strony debaty. Gdy konserwatysta przekonuje, że nie należy epatować dzieci dość paskudnym soft porno, które leci całymi dniami w rozmaitych muzycznych telewizjach, nieodmiennie słyszy, że „próbuje narzucać swoje purytańskie wartości" normalnym ludziom. Ale niechby powiedział, że to telewizje narzucają, przy wsparciu rozmaitych liberalnych komentatorów, naszym dzieciom „rozpustne i nihilistyczne podejście do życia", to od razu zostałby zwymyślany od totalitarystów, którzy niszczą wolność debaty.

A przecież, jakkolwiek by na to patrzeć, ten typ popkultury niesie ze sobą wartości, które są narzucane nam i naszym dzieciom. A my często nawet tego nie zauważamy, zajęci walką z wartościami rzekomo „narzucanymi" przez Kościół...