Dlaczego nie bronię „Golgoty Picnic”

To, że ktoś jest światowej sławy artystą, ?o niczym nie świadczy. Można być wszak ?światowej sławy zbirem – pisze ?w liście otwartym do Obywateli Kultury ?poeta i eseista.

Publikacja: 30.06.2014 02:00

Pikieta przeciwko sztuce Rodriga Garcii pod warszawskim Teatrem Nowym

Pikieta przeciwko sztuce Rodriga Garcii pod warszawskim Teatrem Nowym

Foto: PAP

Red

Szanowni Obywatele Kultury, moi współobywatele,

Nisko się Wam kłaniam. Osoby, które osobiście znam, serdecznie pozdrawiam.

Mniej więcej tydzień temu na Facebooku i zapewne w innych komunikatorach społecznych pojawił się Wasz „List do Prezydenta RP w sprawie odwołania w Poznaniu spektaklu Golgota Picnic w reżyserii Rodriga Garcii".

Wolność artysty

Dramaturgia wydarzeń jest dzisiaj, w ponad tydzień po publikacji Waszego listu, spora. Podpisów pod Waszym listem jest już zapewne ponad 8 tys. W teatrach w Polsce trwa akcja publicznej prezentacji spektaklu. Towarzyszą jej modlitewne protesty katolików. Nowa minister kultury, cytowana przez „Gazetę Wyborczą", stawia problem następująco:

„Dzieje się coś bardzo ważnego, co po raz kolejny przywraca temat granic wolności artysty. Najważniejsza jest autonomia twórców, prawo do wypowiedzi artystycznej, wolność słowa i prawo organizatorów, kuratorów wystaw do programowania działań artystycznych – zgodnie z ich sumieniem i wolą – przy świadomości istnienia takich, a nie innych zapisów prawa karnego".

Słowa te są charakterystyczne. Zgadzam się z panią minister, że coś bardzo ważnego się dzieje w Polsce. Że nie tylko obecnie artykułowane treści, ale i działania ludzkie dotykają kwestii wolności wypowiedzi artystycznej. Ale zarazem przecież widzę w owej opinii pani minister pewne typowe dla współczesnego dyskursu o sztuce skrzywienie perspektywy.

Przedstawionej przez panią minister wizji nadrzędności autonomii twórców i kuratorów można bowiem przeciwstawić w sposób naturalny prawo odbiorców sztuki do oporu wobec propagowania przez artystów i ich kuratorów wartości, które naruszają dobro tychże odbiorców.

Wolność artysty nie może być przecież bezwzględna i ograniczana wyłącznie przez prawo. Powtarzam te oczywistości także po to, aby uświadomić Państwu, pani minister i przy okazji sobie, że Urząd Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie jest powołany jedynie do tego, aby stać na straży autonomii artysty, wolności słowa i prawa organizatorów itp. Gdybyśmy tak jednostronnie pojmowali zadanie urzędnika, mielibyśmy do czynienia ze swoistą redukcją zadań jego urzędu, a w ministerstwie można by było upatrywać jakiegoś nowego rodzaju urzędu kontroli publikacji i widowisk, tyle że działający w interesie twórców i kuratorów.

Ale Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie powinien być rzecznikiem lobby artystyczno-menedżerskiego.  Sądzę, iż jego funkcja powinna być bardziej pojemna, szersza, uwzględniająca horyzont społeczny odbioru sztuki.

Gejów obrażać nie wolno

Jednym ze znaczących aspektów zarysowanego wyżej konfliktu jest linia „Gazety Wyborczej". Wcale się nie dziwię. Medium to ma swój polityczno-kulturowy program i go realizuje. Ma do tego prawo. Robi, co uważa za stosowne. A jednak użyję wyświechtanego i nadużywanego (chociaż prawdziwego) argumentu i zapytam prostacko: gdyby jakieś dzieło naruszało wartości ważne dla środowiska gejowskiego czy innego – jak to się ujmuje – „dyskryminowanego", to „GW" też tak stanowczo stawałaby w obronie wolności artysty?  Czy jej czytelnicy nie zapałaliby jednak świętym oburzeniem?

Niniejszym bowiem chciałem wyjaśnić wszystkim moim znajomym i nieznajomym, którzy podsyłają mi do podpisania swój szlachetny apel: „Kultura musi być chroniona przed cenzurą, ignorancją i przemocą z taką samą siłą, z jaką broni się ojczyzny przed zniewoleniem. Podpisz i Ty!", czemu mój podpis nie będzie widniał pod Waszym listem.

Nie wiem ilu, ale pewnie sporo, może i większość z Was, którzy ów list podpisali, w chwili jego podpisywania – podobnie zresztą jak wasi adwersarze – „Golgoty Picnic" nie widziało.

Zapewne po obejrzeniu spektaklu nie macie już szans, aby swój podpis wycofać. Ale się zastanówcie, szczerze zajrzyjcie w swoje wnętrza, nie zasłaniajcie się wyższą koniecznością, względami towarzyskimi itp.

Żeby było jasne, chcę mówić o sobie – czemu, otrzymawszy ów list, wstrzymałem się z podpisem.

Jestem chrześcijaninem,  co oznacza dla mnie, że określam się jako ten, który śmie zabiegać o to, aby być przyjacielem Jezusa Chrystusa. Wiernym, aczkolwiek nieudolnym naśladowcą tego wzoru, który dał swoim życiem i swoją śmiercią Chrystus (czy jestem w stanie naśladować mego Mistrza do końca? – czuję wyraźnie i nieustannie swoje ziemskie, ludzkie ograniczenia, swoją słabość, olbrzymią odległość od ideału).

Jego Boska Osoba jest dla mnie czymś niezwykle cennym. Myślę, że czymś najcenniejszym na świecie. Znaczenia Jezusa nie da się określić tylko mianem tabu albo sacrum, albo innymi formułami, które podpowiada nasza naukowa, teologiczna, kulturoznawcza czy antropologiczna terminologia. Jezus to mój Mistrz, Nauczyciel, osoba obdarzona autorytetem, świętością – to tak samo Osoba Boża, jedna z trzech osób boskich. Ten przedziwny byt,  który jest dla mnie doświadczany jako nieustające źródło miłosierdzia, wybaczenia, łaski, przyciągania, jest czymś najwznioślejszym, czego mogę w życiu doświadczyć, co mogę sobie w życiu wyobrazić. Ten wciąż zaskakujący mnie swoją zadziwiającą, pociągającą osobowością byt to mój najlepszy przyjaciel, wystawiający się na rany, na ciosy, na przemoc. Stworzyciel opluwany, bity, wyśmiewany, szykanowany w drodze na Golgotę. Przez ludzi potraktowany jak śmieć, wyrzutek. Wierzę, że poddając się tej przemocy, którą potrafią (jak dobrze o tym wiemy!) kierować się chyba tylko ludzie, dokonał On absolutnego przewartościowania. Poddając się owemu ludzkiemu okrucieństwu z własnej woli i po to, aby zrównoważyć ogrom owej przemocy, która toczy się przez nasze dzieje i przez nasze wnętrza. To musiało być coś, co równoważy ową naszą złość. Coś niewyobrażalnego. Coś, co wyrówna za nas nasze rachunki. Stąd Stworzyciel oddał swoje życie, umęczony przez ludzi, których z własnej woli chce zbawić.

Hitler, Stalin, Lenin

Golgota, krzyż, męka to dla mnie absolutnie przełomowy moment w dziejach ludzkości.

Umęczone ciało Zbawiciela na krzyżu jest czymś świętym, nieskalanym, jasnym, zasługującym na cichą kontemplację i poważne, bardzo serio i z pokorą czynione, modlitewne pochylenie się w ciszy. Akt ten nazywamy w chrześcijaństwie adoracją. To nie jest miejsce na śmiech, groteskę, deformację czy inne jakieś działania. Inne poza pełną szacunku modlitwą.

Nie chcę z Wami rozmawiać felietonowo. Swoją niewiedzę zasłaniacie terminem: „światowej sławy artysta" (co to znaczy, na co ma wskazywać?), wasi oponenci zaś mówią: „gorszyciel", „prowokator", „nihilista" itp. W ten sposób możecie przerzucać się określeniami w nieskończoność. Tylko co z tego wynika?

Przepraszam za dosadność tego porównania, ale Hitler, Stalin czy Lenin byli światowej sławy bandziorami, czy ten fakt jakoś ich rozgrzesza? To, że ktoś jest „światowej sławy", jest dosyć prostackim zastosowaniem argumentu ad verecundiam. Ktoś może być wszak światowej sławy zbirem.

Bronicie wolności ekspresji artystycznej, ale przecież – widząc Wasze nazwiska na liście – nie wierzę, iż owej ekspresji nie stawiacie jednak pewnych barier, granic, ograniczeń. Wolność, doskonale o tym wiecie, realizuje się zawsze (tak w życiu społecznym, jak i w sztuce) wobec pewnych naturalnych granic. Pewnych rzeczy nie wolno robić po prostu nigdy. Sądzę, że nie podajecie tego w wątpliwość. Jesteście wszak artystami i menedżerami – Obywatelami Kultury. Delikatność, szacunek, otwarte, nie doktrynerskie podejście do działania artystycznego, to przecież Wasz (i mój też!) sposób rozumienia sztuki.

Nie rozumiem zatem, czemu podpisaliście się pod tym listem. Skąd mieliście pewność, że dobrze czynicie?

Oczywiście, część z Was może nie czuć się chrześcijanami. Możecie być przeciwko chrześcijaństwu, w katolicyzmie widzieć to, co widzi broniony przez was reżyser, którego wypowiedzi (te, z którymi się zapoznałem) są antykatolickie. Jeśli jednak znajdują się wśród Was osoby przyznające się do bycia chrześcijanami, zastanówcie się, przemyślcie, czy w imię wolności wypowiedzi, wolności ekspresji artystycznej nie idziecie za daleko, zgadzając się na to, by w imię krytyki konsumpcjonizmu kultury zachodniej (zatem załóżmy nawet, w zbożnym celu) dotykano, parodiowano, ironizowano na temat tego, co jest zasadniczą osią świata: Golgoty, męki, samego sedna historii świata. I w jakiś sposób uderzano w Waszego bezbronnego Mistrza. Jego Miłosierdzie osłaniało Was, jeszcze zanim przyszliście na świat, i będzie wypraszało zmiłowania nad Wami w godzinie Waszej śmierci, która przecież wcześniej czy później do Was zawita.

Co by powiedział Jezus

Ci, którzy nie przyznajecie się do chrześcijaństwa, zastanówcie się, proszę, jeszcze raz nad tym, czy w dobrych zawodach uczestniczycie, podpisując się pod listem. Czy na pewno do dobrej sprawy rękę przykładacie. Dla nas, chrześcijan, ingerowanie w tajemnicę zbawienia, w Golgotę, jest niezwykle krzywdzące, bolesne. Cóż z nas byliby za chrześcijanie, gdybyśmy pozwalali bezrefleksyjnie na to, by Go profanowano?

W czytaniach z 12. niedzieli zwykłej Jezus do swoich słuchaczy kieruje dosyć proste słowa: „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie" (Mt 10, 26–33).

To nie jest groźba. To naturalna zależność. Ale pomyślcie o tym, co On powiedział, jednak w kategoriach ostatecznych. Chrześcijaństwo od zawsze polegało też na dawaniu świadectwa, że się jest uczniem Chrystusa. Czemu dzisiaj miałoby być inaczej?

Autor jest poetą, eseistą, krytykiem literackim, kierownikiem Katedry Filologii Polskiej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W latach 2006–2011 był dyrektorem kanału TVP Kultura

Szanowni Obywatele Kultury, moi współobywatele,

Nisko się Wam kłaniam. Osoby, które osobiście znam, serdecznie pozdrawiam.

Pozostało 99% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml