Lewicowo-liberalne media uczyniły z krakowskiego kapłana dyżurnego homofoba kraju i znęcają się nad nim przy każdej okazji. Kreślony w mainstreamowej prasie czarną kreską portret potwora porywającego z małopolskich wiosek piękne lesbijki i zjadającego żywcem homoseksualne niemowlęta warto by uzupełnić paroma faktami: ks. Oko ma dwa doktoraty – z filozofii (obroniony na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie) oraz z teologii (zrobiony w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie). Ma także habilitację z filozofii. Jest wybitnym znawcą niemieckich myślicieli.
Ma także pewien wielki dar, którego nie widać, gdy czyta się jego teksty, ale można go dostrzec podczas spotkań takich jak to w miniony wtorek w auli starej Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Otóż ks. Oko, stając w sali pełnej żywo reagującej młodzieży, przestaje być naukowcem i zmienia się w showmana. Potrafi przykuć uwagę słuchaczy, nie boi się polemik z przeciwnikami, na rozsądne uwagi odpowiada spokojnie i merytorycznie, a brutalne ataki umie odeprzeć w sposób inteligentny i złośliwy. W taki właśnie sposób poradził sobie z zarzutami przedstawicieli jednego z ateistycznych stowarzyszeń, którzy zaatakowali go podczas spotkania pytaniami typu: „jak można wierzyć w demony" i „dlaczego kobieta nie może być księdzem?". Cięte riposty księdza wywoływały zachwyt i burzliwe oklaski sali.
Czasem, może dla zbyt łatwego efektu, ks. Dariusz Oko pozwalał sobie na pewne nadużycia retoryczne – jak wtedy, kiedy rzucił, że jeżdżą za nim dziennikarze pewnego wpływowego dziennika, tak samo jak za księdzem Jerzym Popiełuszką jeździli ubecy. Część słuchaczy potraktowała to jak żart („Przesadza, kto by tam jeździł za księdzem Oko" – komentowano). Tyle że po chwili rzeczywiście wstał młody człowiek i stwierdził, że to o nim była mowa. Że on jest z tej właśnie gazety. I zaraz dorzucił, że jest też gejem, który czuje się słowami kapłana zraniony...
I tu właśnie jest pies pogrzebany. Dlaczego wspomniana gazeta (nie trzeba wymieniać nawet nazwy – i tak wszyscy się domyślają) na spotkanie z księdzem, którego uważa za homofoba, wysłała geja? Czy na wykład dla anarchistów posłałaby dziennikarza neonazistę?
Oczywiste jest, że dziennikarz gej będzie bardziej oburzony na ks. Oko niż ktoś o normalnych skłonnościach seksualnych i napisze bardziej krytyczny tekst. Z zasadą dziennikarskiego obiektywizmu oczywiście nie ma to nic wspólnego, ale komu potrzebny obiektywizm, kiedy trwa rewolucja i jest szansa na lepsze jutro.