Reklama
Rozwiń
Reklama

Ks. Oko i tęczowy dziennikarz - felieton Dominika Zdorta

Przyznałem się już kiedyś publicznie, że w niedzielę chodzę do kościoła. Potem ujawniłem rzecz jeszcze straszliwszą: niekiedy w samochodzie odmawiam różaniec z Radiem Maryja. Czas na wyznanie, które ostatecznie mnie pogrąży: przed paroma dniami bez jakiegokolwiek przymusu poszedłem na wykład ks. Dariusza Oko.

Publikacja: 25.10.2014 11:00

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Lewicowo-liberalne media uczyniły z krakowskiego kapłana dyżurnego homofoba kraju i znęcają się nad nim przy każdej okazji. Kreślony w mainstreamowej prasie czarną kreską portret potwora porywającego z małopolskich wiosek piękne lesbijki i zjadającego żywcem homoseksualne niemowlęta warto by uzupełnić paroma faktami: ks. Oko ma dwa doktoraty – z filozofii (obroniony na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie) oraz z teologii (zrobiony w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie). Ma także habilitację z filozofii. Jest wybitnym znawcą niemieckich myślicieli.

Ma także pewien wielki dar, którego nie widać, gdy czyta się jego teksty, ale można go dostrzec podczas spotkań takich jak to w miniony wtorek w auli starej Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Otóż ks. Oko, stając w sali pełnej żywo reagującej młodzieży, przestaje być naukowcem i zmienia się w showmana. Potrafi przykuć uwagę słuchaczy, nie boi się polemik z przeciwnikami, na rozsądne uwagi odpowiada spokojnie i merytorycznie, a brutalne ataki umie odeprzeć w sposób inteligentny i złośliwy. W taki właśnie sposób poradził sobie z zarzutami przedstawicieli jednego z ateistycznych stowarzyszeń, którzy zaatakowali go podczas spotkania pytaniami typu: „jak można wierzyć w demony" i „dlaczego kobieta nie może być księdzem?". Cięte riposty księdza wywoływały zachwyt i burzliwe oklaski sali.

Czasem, może dla zbyt łatwego efektu, ks. Dariusz Oko pozwalał sobie na pewne nadużycia retoryczne – jak wtedy, kiedy rzucił, że jeżdżą za nim dziennikarze pewnego wpływowego dziennika, tak samo jak za księdzem Jerzym Popiełuszką jeździli ubecy. Część słuchaczy potraktowała to jak żart („Przesadza, kto by tam jeździł za księdzem Oko" – komentowano). Tyle że po chwili rzeczywiście wstał młody człowiek i stwierdził, że to o nim była mowa. Że on jest z tej właśnie gazety. I zaraz dorzucił, że jest też gejem, który czuje się słowami kapłana zraniony...

I tu właśnie jest pies pogrzebany. Dlaczego wspomniana gazeta (nie trzeba wymieniać nawet nazwy – i tak wszyscy się domyślają) na spotkanie z księdzem, którego uważa za homofoba, wysłała geja? Czy na  wykład dla anarchistów posłałaby dziennikarza neonazistę?

Oczywiste jest, że dziennikarz gej będzie bardziej oburzony na ks. Oko niż ktoś o normalnych skłonnościach seksualnych i napisze bardziej krytyczny tekst. Z zasadą dziennikarskiego obiektywizmu oczywiście nie ma to nic wspólnego, ale komu potrzebny obiektywizm, kiedy trwa rewolucja i jest szansa na lepsze jutro.

Reklama
Reklama

Jednak mogła być też druga przyczyna wysłania gejowskiego dziennikarza na wykład ks. Oko. Ważniejsza. Chodzi o prowokację. O podpuszczenie duchownego. Mocodawcy homoseksualnego żurnalisty liczyli najpewniej, że oszalały homofobiczny duchowny w jakiś sposób obrazi dziennikarza. A może nawet uda się podjudzić publiczność i na geja rzucą się słuchacze księdza, pobiją go i znieważą? Wtedy można by pisać przez kolejny tydzień już nie tylko o homofobicznej mowie nienawiści, ale o aktach fizycznej przemocy na tle nienawiści do gejów. Można by wytoczyć najcięższa działa i zażądać kolejnych przywilejów...

W sumie – nic nowego. No bo po co postawiono tęczę naprzeciwko kościoła Zbawiciela w Warszawie?

Lewicowo-liberalne media uczyniły z krakowskiego kapłana dyżurnego homofoba kraju i znęcają się nad nim przy każdej okazji. Kreślony w mainstreamowej prasie czarną kreską portret potwora porywającego z małopolskich wiosek piękne lesbijki i zjadającego żywcem homoseksualne niemowlęta warto by uzupełnić paroma faktami: ks. Oko ma dwa doktoraty – z filozofii (obroniony na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie) oraz z teologii (zrobiony w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie). Ma także habilitację z filozofii. Jest wybitnym znawcą niemieckich myślicieli.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Napierała: Po co nam dziś IPN i polityka historyczna
Opinie polityczno - społeczne
Kiedy pękają tamy – jak budować odporność społeczną na kryzysy?
Opinie polityczno - społeczne
Jarosław Kuisz: Pułapka fasadowego nacjonalizmu
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: A może czas na reset w sprawie edukacji zdrowotnej?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Analiza
Jacek Nizinkiewicz: Kaczyński jest dziś w gorszej sytuacji niż Tusk
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama