Sobotnia konwencja Prawa i Sprawiedliwości była bulwersująca. Nie tylko ze względu na nagromadzenie sloganów, pustych zaklęć o patriotyzmie i ataków pod adresem opozycji, ale przede wszystkim na festiwal fałszywych obietnic, szkodliwych dla rozwoju gospodarczego Polski.
Najbardziej rażącym elementem tego wydarzenia było wyrażone wśród kolejno występujących polityków przekonanie, w myśl którego utożsamiali oni wolność człowieka ze stanem jego posiadania. Ich zdaniem człowiek, który ma „puste kieszenie", jest nie tylko pozbawiony godności, ale przede wszystkim nie jest człowiekiem wolnym. A mieszanie tych dwóch niezwiązanych ze sobą pojęć, wolności i majętności, jest niezwykle niebezpieczne. Według takiego rozumowania człowiek biedniejszy staje się mniej wolny od człowieka bardziej zamożnego. Zgodnie z takim tokiem myślenia, można prowadzić walkę o zrównywanie dochodów. I to w imię wolności! Takie zatruwanie języka grozi nie tylko paraliżem myślowym, ale także deformacją pojęć i programów właściwych dla rozwoju gospodarczego Polski.
Jest więc paradoksem, że polscy obrońcy wolności, bo za takich uważają się przedstawiciele PiS, poprzez swoje działania systematycznie jej zakres obniżają. Potwierdzają to różne opracowania, , jak np. coroczne raporty Heritage Foundation, Fraser Institutie czy Freedom House.
Najbardziej wyeksponowanym punktem programowym na konwencji PiS była obietnica prowadzenia dalszego masowego rozdawnictwa socjalnego, a więc m.in. rozszerzenia programu 500+ na pierwsze dziecko. Gdyby jednak to redystrybucja była kluczem do długotrwałego realnego wzrostu płac, to w równie prosty sposób można by znieść ubóstwo. Wystarczyłoby napisać w tym celu ustawę. W rzeczywistości żaden kraj w historii świata trwale nie wzbogacił się dzięki przekładaniu pieniędzy z kieszeni jednych podatników do drugich.
Co gorsza, deklarowanym celem wprowadzenia 500+ w 2015 r. było podniesienie poziomu dzietności. Kontynuacja tego programu przez polityków PiS oznacza, że albo są oni ślepi na tragiczne pod tym względem rezultaty, albo je z premedytacją ignorują, a rzeczywisty cel programu jest inny od deklarowanego.