Ukąszenie nieco kontrolowane

Budowa sieci 5G w dużym stopniu zależy od tego, czy ludzie uwierzą, że z jej powodu ich zdrowie jest zagrożone. Trudno się oprzeć wrażeniu, że NIK wraz z rządem stara się tą reakcją społeczną zarządzać.

Publikacja: 06.05.2019 21:00

Ukąszenie nieco kontrolowane

Foto: Adobe Stock

Raport z kontroli, który opisujemy dziś na łamach „Rzeczpospolitej", NIK zapowiadała od miesięcy. Czekali nań z drżeniem serca pracownicy administracji, przedstawiciele rządu i szefowie firm telekomunikacyjnych w kraju. A to dlatego, że w przededniu ważnych dla budżetu wydarzeń, jakimi są przetargi i aukcje częstotliwości dla sieci komórkowych i budowa sieci nowej generacji (5G), Izba zajmowała się nadajnikami operatorów w kontekście ich wpływu na środowisko, a co za tym idzie – także na zdrowie ludzkie.

Drżenie owo potęguje wspomnienie raportu z 2015 r., w którym NIK pokazała, że potrafi boleśnie ukąsić. Skontrolowała urzędy Krakowa, Lublina i Warszawy i stwierdziła, że „nie realizowały skutecznie i rzetelnie zadań organów administracji architektoniczno-budowlanej i organów ochrony środowiska w procesie powstawania i funkcjonowania stacji bazowych telefonii komórkowej". Jako przyczynę wskazała „niedookreślone i niejednoznaczne przepisy prawa" i wniosek pozostał jeden: państwo nie radzi sobie z materią.

Wniosek ten, opublikowany zresztą w momencie zmiany układu politycznego, był wodą na młyn dla osób i środowisk wyrażających obawy przed komórkową technologią. Nie mógł go zignorować prezydent Andrzej Duda i w 2016 r. pod jego egidą w resorcie cyfryzacji miesiącami ciągnęły się konsultacje specjalnej ustawy o wpływie promieniowania elektromagnetycznego na zdrowie (tzw. ustawa o PEM) z udziałem przedstawicieli takich środowisk. Ostatecznie ustawa nie powstała, ale pewne jej elementy przetrwały w czekającej na przyjęcie nowelizacji tzw. megaustawy – zawierającej przepisy ułatwiające inwestycje w sieci szerokopasmowe i zapowiadającej, choć nie wprost, liberalizację norm promieniowania nadajników.

Brak ustawy o PEM nie oznacza, że społeczne obawy, abstrahując od tego, kto je podsyca i z jakich pobudek, zostały rozwiane. W styczniu poseł Robert Majka pytał premiera, jaki wpływ 5G będzie miało na populację Polaków. Co rusz słychać też o protestach przeciw budowie sieci nowej generacji.

To w takich okolicznościach ukazuje się raport z kolejnej kontroli NIK, sprawdzającej, czy administracja umiejętnie dba o to, aby telekomy przestrzegały norm PEM. Wnioski znowu nie są korzystne.

Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że NIK we współpracy z rządem PiS w ostatnich miesiącach stara się zarządzać reakcją społeczną. W ubiegłym roku opublikowała sprawozdania z dwóch spotkań panelowych na temat promieniowania sieci komórkowych wraz z zapowiedzią wniosków z kontroli, a teraz postuluje, aby monitoring promieniowania powierzyć wyspecjalizowanemu podmiotowi. Postulat ten ma już odpowiedź. W nowelizacji megaustawy przewidziano budowę specjalnego systemu monitorującego urządzenia emitujące PEM, a na specjalnej konferencji ogłoszono, że zbuduje go państwowy Instytut Łączności m.in. dzięki unijnej dotacji.

Megaustawa to nie tylko system informacji o PEM i trwają przepychanki o jej ostateczny kształt. Jaki będzie efekt publikacji raportu NIK? Pokażą głosowania w parlamencie.

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku