Istniejące od lat pracownicze programy emerytalne (PPE) biją rekordy popularności wśród przedsiębiorstw. Lawinowo rośnie liczba wniosków o ich założenie w Komisji Nadzoru Finansowego.
Skąd ta nagła troska pracodawców o losy pracowników – przyszłych emerytów? Czyżby wzięto sobie do serca alarmistyczne ostrzeżenia chociażby Bartosza Marczuka z Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), że już za 25 lat niska dzisiaj stopa zastąpienia (emerytura wynosi średnio 54 proc. ostatniej pensji, czyli 2,2 tys. zł) będzie jeszcze niższa i wyniesie zaledwie 32 proc. (na dzisiaj to 1,3 tys. zł)?
Wyjaśnienie nagłego wzrostu zainteresowania pracodawców PPE jest niestety bardziej prozaiczne: ten sposób odkładania oszczędności na emeryturę pozwala firmom uniknąć konieczności wdrożenia u siebie pracowniczych planów kapitałowych (PPK), flagowego programu premiera Morawieckiego, który ma uratować przyszłych emerytów przed głodem i biedą. Cieszy to, że temat konieczności odkładania na emeryturę poza kontem w ZUS w ogóle się pojawił. Szkoda jednak, że odbywa się to kosztem PPK.
Nie chodzi o jakieś istotne przewagi konkurencyjne (tj. opłaty, podatki, zyski...) PPE nad debiutującymi PPK, lecz raczej o słabości tych drugich. Problem w tym, że na PPK wciąż ciąży fatum OFE. Najpierw, z myślą o budżecie, obligacje z ich portfeli zamieniono na księgowy zapis w ZUS. Teraz, znów z myślą o budżecie, rząd gotowy jest oddać Polakom pozostałą część OFE, inkasując jednak przy okazji sowitą prowizję za przekształcenie (15 proc.).
Niepewność wokół PPK zwiększają też często szorujące po dnie na warszawskiej giełdzie spółki z udziałem Skarbu Państwa, gdzie ma przecież trafić część środków z PPK, oraz obawy, że pieniądze posłużą do sfinansowania nierzadko „nierynkowych" przedsięwzięć rządowych. W końcu pojawia się pytanie, czy słuszna była strategia komunikacyjna polegająca na emerytalnym uświadamianiu pracodawców z pominięciem masowego, prostego i przekonywającego przekazu skierowanego bezpośrednio do pracowników, którzy de facto zadecydują o sukcesie programu PPK bądź jego braku.