Pochodzenie jednak zobowiązuje. Maleńki Luksemburg należy do najlepiej rozwiniętych rynków telekomunikacyjnych Europy. A urodzona w luksemburskim Esch-sur-Alzette Viviane Reding trzęsie dziś telekomunikacyjnym rynkiem Unii. Ta walka uczyniła z niej jedną z najbardziej znanych postaci Komisji Europejskiej.Zawodową karierę rozpoczęła w 1978 r. jako dziennikarka jednego z największych w Luksemburgu dzienników „Luxemburger Wort”, gdzie pracowała przez 11 lat. Polityka nie czekała jednak na koniec dziennikarskiej kariery.

Już w 1979 roku Reding została członkiem luksemburskiego parlamentu. Jednocześnie była radną w rodzinnej Esch. Dla pochodzącego z ni to niemieckiego, ni to francuskiego Luksemburga polityka kariera w Unii wydaje się naturalna. W 1989 r. została członkiem parlamentu europejskiego. Przez dziesięć lat pracowała jako europarlamentarzysta, ale w 1999 r. została komisarzem do spraw edukacji i kultury w komisji kierowanej przez Romano Prodiego. Obok swojej koleżanki Szwedki Margot Wallstrom była w komisji jedynym komisarzem z krajów starej Europy, który otrzymał propozycję współpracy z Jose Manuelem Barroso. W komisji odpowiada za informatykę i rynek telekomunikacyjny. Ten drugi jest nerwem europejskiej gospodarki. Tutaj są największe światowe telekomy i najwięksi dostawcy sprzętu. To jedna z niewielu dziedzin nowoczesnych technologii, w której Europa zdecydowanie góruje nad USA i nadaje globalny trend. To jednocześnie jedna z tych dziedzin, gdzie biznes przenika się z polityką. W wielu europejskich telekomach udziały ciągle ma państwo. Tutaj byli monopoliści starają się bronić swojej pozycji powoli demontowanej w krajach Europy. Poprzednik Reding Fin Erkki Liikanen nie zapisał się chlubnie w walce z nimi. Jego następczyni poczyna sobie śmiało.

Jej największym sukcesem jest rozporządzenie ograniczające stawki za połączenia z komórek podczas zagranicznych podróży (tzw. roaming międzynarodowy). Przeciw sobie miała potężne sieci: Vodafone, Telefonikę, Orange, ale udało jej się przekonać Parlament Europejski do ograniczenia horrendalnych stawek. Zapewne z przekonania, a nie zemsty Reding kontynuuje swoją krucjatę przeciw potężnym telekomom. Chce dyrektywy, która umożliwi dzielenie dawnych monopolistów na część sieciową i usługową, na czym mają zyskać ich konkurenci. Pewnie się jej uda. Dowiodła skuteczności w meandrach brukselskiej polityki.

Gorzej jej idzie walka z lokalnymi lobby. Przegrała spór o liberalizację dostępu do sieci niemieckiego Deutsche Telekom, któremu dzielnie sekundował niemiecki rząd. Dlatego chce wzmocnienia pozycji Komisji, co jest już operacją ryzykowną. Nie podoba się to ani potężnym eks monopolistom, ani lokalnym urzędom regulacyjnym. Czy walka z nimi zakończy karierę Reding? Niekoniecznie. Potężny przeciwnik wydaje się tylko potęgować jej determinację.