Kolejna fala wyprzedaży w USA zepsuła nastrój wczorajszej sesji. Notowania giełdowe w całej Europie poszły w dół. Dotyczyło to zarówno blue chips, jak i małych spółek. Polskie indeksy zdołały odrobić część porannych strat późnym popołudniem. Charakterystyczny był niski poziom obrotów, nieco ponad 1 mld zł – jeden z najniższych w tym miesiącu. Dramatycznie niska aktywność na spadkowych sesjach może oznaczać, że korekta traci impet i bessa nie powinna potrwać już zbyt długo.
Za nami półtora miesiąca dotkliwych spadków indeksów polskich akcji. Po krótkiej euforii związanej z wygraną PO w wyborach ceny spółek na GPW maszerują jednostajnie na południe. Przyczyna leży w złej kondycji rynków światowych. Dotkliwa korekta notowań wywołała przestrach wśród inwestorów indywidualnych. Rynek oczekuje, że w listopadzie drobni ciułacze będą na dużą skalę umarzali jednostki uczestnictwa oraz przesuwali środki z funduszy akcyjnych do dłużnych. Zarządzający wciąż muszą sprzedawać akcje, a kupujących brak. Inwestorzy zagraniczni w ostatnich miesiącach omijają region Europy Środkowej.
Przed nami grudzień, statystycznie dobry miesiąc dla rynków akcji. W 16-letniej historii warszawskiej giełdy aż 12 razy św. Mikołaj przynosił wzrost cen. Po bolesnych spadkach należy wreszcie oczekiwać odreagowania. Skala zniechęcenia wśród graczy pozwala liczyć na pozytywną końcówkę roku. Zwłaszcza że jest to tradycyjny okres poprawiania wyników inwestycyjnych.