Indeksy zakończyły dzień niemal w punkcie wyjścia, który był też punktem zakończenia wtorkowej jazdy kolejką górską. W ten oto sposób inwestorzy długoterminowi zbliżają się do spokojnych dni świątecznych ze świadomością, że WIG nie przebił nadal linii hossy i nie można z czystym sumieniem głosić tez o początku jej końca. Natomiast inwestorzy krótkoterminowi pozostają jak zwykle z niepewnością w sercach co do następnej sesji. Nie sądzę jednak, by otrzymali odpowiedzi w końcówce roku – nie ma już impulsów, które mogłyby wywołać paroksyzmy indeksów.
Jutro trzeba sprzedać akcje, na których inwestorzy mają straty, aby je zaksięgować – to się opłaca ze względów podatkowych. W piątek rozliczenie serii kontraktów grudniowych – nie ma więc sensu nawet zgadywać, co może się wydarzyć. Czwartek i piątek po świętach to ostatnia szansa dla zarządzających funduszami na walkę o roczne bonusy. Na pewno przyjdą do pracy, mają motywację, ale większość inwestorów sobie daruje.
Po Nowym Roku możemy czekać na nowe impulsy, ale lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby to nie banki centralne rozdawały karty, lecz inwestorzy koncentrujący się na wynikach kwartalnych. Na te przyjdzie jednak długo poczekać, więc w międzyczasie oczy ponownie zwrócą się w stronę amerykańskich serwisów internetowych, chciwie wyłapując informacje o potknięciach banków i – miejmy nadzieję – lepszych wynikach całej reszty.
Emil Szweda, Open Finance