Rząd Donalda Tuska, nauczony doświadczeniem poprzedników, nie wspomina już o odbieraniu komukolwiek jakichkolwiek przywilejów. Chce osiągnąć ten sam cel zupełnie innymi metodami. Zamierza stworzyć pięćdziesięciolatkom na tyle atrakcyjne warunki, aby sami chcieli na rynku pracy pozostać.

Założenie dobre, gorzej jednak z wykonaniem. Konkretnych pomysłów, jak to zrobić, nie ma. Wiceminister Stanisław Gomułka mówi tylko o analizach i dyskusjach w gronie ekspertów. Już kolejny raz resort finansów zdradza swoje cele i pomysły, nie przedstawiając narzędzi do ich realizacji. Pojawiła się wprawdzie propozycja zwiększenia kosztów uzyskania przychodów dla pięćdziesięciolatków, ale – jak słusznie zauważają ekonomiści – takie rozwiązanie może nie wystarczyć, aby osiągnąć zamierzony cel.

A jest o co walczyć. Jak wylicza Lewiatan, na wypłatach wcześniejszych emerytur państwo będzie mogło zaoszczędzić 15 mld zł rocznie, o ile na rynku pracy pozostanie milion osób obecnie korzystających z wcześniejszych świadczeń. Kolejne 5 mld zł wpłynie do państwowej kasy ze składek większej liczby zatrudnionych. Wilk będzie więc syty, a owce zadowolone i bogatsze.

Tak naprawdę bowiem teraz ludzie przechodzą na emerytury, bo stworzono im taką szansę, a i tak niemal natychmiast szukają dodatkowego źródła zarobku, Ci, którzy nie znajdują, są rozgoryczeni i czują się niepotrzebni. A przecież szczęśliwy kraj to przede wszystkim zadowolone społeczeństwo.