Gdyby na podstawie tych osiągnięć oceniać wartość kolejnych szefów resortu infrastruktury, minister Grabarczyk mógłby robić za gwiazdę. Niestety, to mylące kryterium, a kolejne wizyty na dywaniku u premiera pokazują, że człowiek odpowiedzialny za budowę polskich dróg nie ma specjalnych powodów do dumy i radości.
Chwała za przetargi, ale gdzie te inwestycje? Z tym już gorzej. Firmy budowlane czekają na rozstrzygnięcia, po czym same je opóźniają, składając protesty i odwołania (choć trzeba przyznać, że ostatnio nieco mniej). Inwestycje nie są dobrze przygotowane (zwłaszcza pod względem środowiskowym), co naraża je na kolejne opóźnienia. Choć ceny ofertowe spadły, są problemy z budżetem Krajowego Funduszu Drogowego, który ma zapewnić finansowanie bądź współfinansowanie budów. Są też kłopoty z wykupem działek pod drogi, protestami mieszkańców itd. Opowieść o wspaniałej sieci dróg na Euro 2012 możemy włożyć między bajki.
Nie zmienia to jednak faktu, że nasz rynek jest interesujący dla firm – wcześniej czy później te autostrady będziemy budować. Nie zmarnujmy chociaż tej okazji. Nie chciałbym, by się okazało, że wreszcie wszystko zaczęło działać, tylko robić nie będzie komu.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/06/25/radosc-z-wedrowek-palcem-po-mapie/]Skomentuj[/link][/ramka]