„Merkel trzyma kasę”, a „Niemcy spierają się z resztą Europy o pomoc dla Grecji” – oto punkt wyjścia do szczytu Unii Europejskiej, na którym, być może, zapadną decyzję, czy i w jaki sposób wesprzeć grecką gospodarkę, która po latach statystycznych cudów tym razem realnie zapędziła się w kozi róg.
Ale nie tylko Grecja. „Unia musi ratować euro” – kategorycznie stwierdza „Dziennik Gazeta Prawna”, na dowód przytaczając informację, że „wczoraj kurs euro do dolara spadł do najniższego poziomu od maja 2009 r.”, a „inwestorzy obawiają się o stan gospodarek Eurolandu”. Swój kamyczek do ogródka z europroblemami dorzuciła bowiem Portugalia, której wczoraj jedna z agencji ratingowych obniżyła oceny wypłacalności tego kraju i jego wiarygodności kredytowej. „Aby zdyscyplinować rządy państw unii walutowej kanclerz Merkel będzie domagała się dziś na szczycie zaostrzenia kar dla tych, którzy permanentnie przekraczają kryteria z Maastricht” – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.
Warto pamiętać, że mają z tym problemy także Niemcy. „Prawie cała strefa euro z każdym rokiem coraz bardziej zdaje się przypominać klub oszustów, w którym niemal każdy chce wykiwać pozostałych. Jak wyliczono, podstawowe zasady regulujące funkcjonowanie strefy euro zostały już złamane 43 razy, w tym także przez Niemcy i Francję, i końca tej żałosnej dla pozostałych uczestników euroklubu praktyki nie widać” – pisze w „Rzeczpospolitej” Piotr Gabryel zastanawiając się, czy nie lepiej „Przeczekać poza eurolandem”. Być może obecny szczyt Unii pomoże odpowiedzieć na to pytanie. Ostatecznie ukaranie samego siebie dla przykładu, gdyby literalnie przełożyć na praktykę zapowiedzi pani kanclerz, byłoby pouczającą lekcją dla pozostałych?
Na marginesie, zamieszanie wokół euro pośrednio może uderzyć rykoszetem w nowy, polski hit – turystykę medyczną. Mamy zamiar się chwalić naszymi lekarzami i gabinetami, by przyciągać „Wycieczki do Polski na tańsze leczenie”, jak pisze „Rzeczpospolita”. W ubiegłym roku Niemcy, Skandynawowie czy Brytyjczycy leczący się prywatnie w naszym kraju zostawili tu blisko 2 mld zł. Jeśli jednak euro będzie się osłabiać, a złoty rosnąć w siłę, a to jak na razie dość prawdopodobna perspektywa, wtedy różnica w cenach usług spadnie i cała operacja stanie się mniej opłacalna. Może więc wspomóc Grecję, by nie psuć nam pomysłu na promocję kraju?
Zwłaszcza, że potrzeba nam podstaw do budowania pozytywnego wizerunku, bo na razie i u nas konflikt goni konflikt. „Konflikt o miliardy w NBP” ogłasza właśnie „Gazeta Wyborcza”. „W Narodowym Banku Polskim znów wrze” – ujawnia dziennik. Chodzi o podział zysku, z którego istotna część ma zasilić łaknący pieniędzy budżet państwa. Problem w tym, że „ostateczna wysokość zysku zależy od decyzji, jaką kwotę przeznaczyć na rezerwę w banku centralnym. (…).”, a to zależy od decyzji Rady Polityki Pieniężnej. „Reguły tworzenia rezerw ustala Rada, więc teraz jej prorządowa większość chce je tak zmienić, by więcej pieniędzy zasiliło kasę państwa. Zarząd NBP próbuje to storpedować”. Wojna wisi w powietrzu.