Tego typu zaproszenia najczęściej trafiają do osób starszych. Ale nie są oni jedyną „uprzywilejowaną" grupą, która może przetestować i kupić urządzenia o niespotykanych właściwościach. Hitem tego sezonu są garnki poprawiające... stan zdrowia. Proceder wygląda tak: W skrzynce pocztowej znajdujemy zaproszenie na bezpłatne badanie stanu zdrowia. Potem okazuje się, że połączone jest ono ze sprzedażą bezpośrednią. Po badaniu okaże się, że nasze zdrowie mogłoby być lepsze a oni mają fantastyczny sposób by nam pomóc. Wiosną 2013 roku nic tak nie poprawia zdrowia jak gotowanie w garnach o „cudownych" właściwościach. Wrzucamy marchewkę, brokuły, ziemniaki i trochę pietruszki a potem już jesteśmy pięć lat młodsi. Garnki się nam nie podobają, bo mało gotujemy? To proszę bardzo – specjalna kołdra. Spać przecież każdy musi. Ona też poprawia stan zdrowia. I nic nie musimy robić, bo przecież jak śpimy to nic nie robimy, a kołdra działa. Z garnkami i gotowaniem jest gorzej. Tu musimy się trochę napracować.

Takie garnki to wydatek 4 000 złotych. Wprawdzie dużo, no ale zdrowie jest przecież bezcenne. Na lekach da się zaoszczędzić i czasu w kolejkach do lekarzy nie będzie się marnowało. Nic tylko kupować i gotować, albo się przykrywać i spać. Opamiętanie zazwyczaj przychodzi w domu. Co wtedy zrobić? Na odstąpienie od umowy mamy 10 dni. Ale na to firmy sprzedające „cudowne urządzenia" też są przygotowane. Ich przedstawiciele mówią: „Oczywiście, od umowy można odstąpić, proszę się nie przejmować, zadzwonić i powiedzieć się rozmyśliło albo po prostu odesłać nam garnki (kołdrę)." Czyżby firma przyjazna klientowi? Niekoniecznie. To raczej firma zastawiająca pułapkę. Po kilkunastu dniach przedstawiciel firmy dzwoni i mówi: „No niestety nasi prawnicy zbadali sprawę i powiedzieli, że nie ma pisemnego oświadczenia, więc odstąpienie od umowy jest nieważne a na wysłanie pisma jest już za późno, więc te 4 000 zł trzeba jednak zapłacić".

Pamiętajmy, więc odstąpienie od umowy musi być pisemne i musi zostać dostarczone do firmy. Inaczej ubędzie nam spora suma z portfela. No chyba, że ktoś chce mieć magiczne garnki...

Ernest Bodziuch,

Dziennikarz ekonomiczny Polsat Biznes