Pieniądze z Unii: szansa czy zagrożenie

W masowych mediach w Polsce dominuje następujący przekaz: pieniądze z Unii są olbrzymią szansą rozwojową dla Polski, niektórzy politycy wręcz twierdzą, że są jedyną szansą rozwojową, której nie można zaprzepaścić.

Publikacja: 05.04.2014 07:41

Prawie wszyscy przyjmują tę tezę bezrefleksyjnie, bo przecież to oczywiste, że lepiej mieć te pieniądze, niż ich nie mieć. Zastanówmy się nad tym przez chwilę. Proszę się zastanowić przez 30 sekund przed dalszym czytaniem.

No dobrze, teraz fakty. Nie ma w historii gospodarczej świata przykładu sukcesu gospodarczego zbudowanego na pomocy rozwojowej, poza epizodami odbudowy kraju po zniszczeniach wojennych. Za to są liczne przykłady katastrof, do których doprowadziła dostępność darowanych pieniędzy.

Kraje europejskie, które obecnie są w ciężkim kryzysie – czyli kraje południa Europy – to wyłącznie te kraje, które zbudowały swój model rozwoju na unijnej pomocy. Niemcy Zachodnie wpompowały biliony marek i euro w rozwój Niemiec Wschodnich, bez skutku. Od lat Bank Światowy realizuje pomoc rozwojową dla biednych krajów afrykańskich, bez skutku – pieniądze są w dużej części rozkradane i marnowane, a wiele krajów cofnęło się w rozwoju, na przykład jeżeli zmierzy się realizację przez te kraje celów milenijnych.

Znane są liczne przypadki występowania „zarazy holenderskiej", czyli negatywnego wpływu na gospodarkę łatwych pieniędzy z odkrytych złóż gazu czy ropy. Oczywiście te efekty mogą nie wystąpić, czego przykładem jest Norwegia, gdy mamy silne społeczeństwo obywatelskie, niski poziom korupcji i odpowiedzialne elity polityczne.

A teraz fakty z domowego podwórka. Mimo wpompowania dziesiątków miliardów złotych środków unijnych w rozwój innowacyjności w skali gospodarki ta innowacyjność dramatycznie spadła w minionych sześciu latach. Dlatego trzeba postawić pytanie, czy pomoc rozwojowa szkodzi czy pomaga w rozwoju kraju, który ją otrzymuje. Jedno wiadomo na pewno: warunki dołączane do tej pomocy bardzo często skutecznie promują interesy krajów, które jej udzielają.

Zatem nie każde darowane pieniądze są dobre. Załóżmy, że któregoś dnia zgłosi się do was mafia i zaoferuje wam milion złotych, ale pod warunkiem, że będziecie dla nich rozprowadzali narkotyki wśród dzieci. Nawet nie codziennie, ale raz w tygodniu i tylko przez rok. I sami wybierzecie, w których szkołach. Czy przyjmiecie taką ofertę? Albo mniej drastycznie: załóżmy, że jakaś firma oferuje wam bardzo wysokie wynagrodzenie – 30 000 zł miesięcznie – za sprzedaż produktu, o którym wiecie, że powoduje ciężką chorobę. Nie u każdego, ale u co dziesiątej osoby. Czy przyjmiecie tę posadę?

Uważam, że w krajach, w których znaczny odsetek ludzi odpowie pozytywnie na jedno z powyższych pytań, pomoc rozwojowa raczej szkodzi, niż pomaga. Ciekawe, jak taki sondaż wypadłby w Polsce.

- prof. Krzysztof Rybiński rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie

Prawie wszyscy przyjmują tę tezę bezrefleksyjnie, bo przecież to oczywiste, że lepiej mieć te pieniądze, niż ich nie mieć. Zastanówmy się nad tym przez chwilę. Proszę się zastanowić przez 30 sekund przed dalszym czytaniem.

No dobrze, teraz fakty. Nie ma w historii gospodarczej świata przykładu sukcesu gospodarczego zbudowanego na pomocy rozwojowej, poza epizodami odbudowy kraju po zniszczeniach wojennych. Za to są liczne przykłady katastrof, do których doprowadziła dostępność darowanych pieniędzy.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Kredyt za drogi? Szymon Hołownia znalazł chłopca do bicia
Opinie Ekonomiczne
Trusewicz: O Bondzie co wybrał Rosję
Opinie Ekonomiczne
Marek Kutarba: Okręty podwodne ważniejsze od apache'ów
Opinie Ekonomiczne
Moja propozycja dla zespołu Brzoski: prywatyzacja przez deregulację
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Jak osuszyć ocean biurokracji i wyjść z cienia Ameryki
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”