Zapowiedziane na listopad negocjacje w sprawie obniżenia ceny rosyjskiego gazu dla Polski, to sprawdzian nie tylko umiejętności negocjacyjnych szefów PGNiG, ale i Rosjan. Nasi muszą udowodnić, że czegoś nauczyli się z poprzednich rozmów i potrafią wykorzystać sytuację, gdy Gazprom ma kłopoty. Rosjanie, dając Polakom zniżkę, dadzą dowód, że stali się bardziej elastyczni i doceniają, że ten klient jest dla nich cenny.

Polska od lat płaci za gaz bardzo regularnie, a jest po Niemcach, Włochach i Brytyjczykach czwartym największym klientem w Unii. Są to wartości cenne w sytuacji, gdy wiele krajów szuka alternatyw dla rosyjskiego gazu i zapowiada zmniejszanie zakupów. A Gazprom, który inwestuje dziesiątki miliardów dolarów w najdłuższą rurę w historii czyli Gazociąg Południowy, nie może sobie pozwolić na utratę kolejnych zamówień. Z wiadomości dobiegających z poszczególnych obozów niepokoi mnie jednak ta o ewentualnym wydłużeniu kontraktu Polaków z Gazpromem. Dużo korzystniejsze jest zachowanie tego asa w rękawie, bo kto wie, co się zdarzy za dziesięć lat. To co wiemy to, że gazu ubywać nie będzie. Pojawi się za dwa lata amerykański tani z łupku; trwają też poszukiwania u nas; ruszy terminal w Świnoujściu; licencję na eksport LNG dostał właśnie prywatny Novatek. Konkurencja będzie więc sprzyjać spadkowi cen.

W tej sytuacji wydłużanie umowy z jednym i to bardzo mało elastycznym dostawcą, nie może mieć miejsca. Rosjanie to wyborni gracze biznesowi, co już nie raz pokazali. Jednak zmiana na stanowisku szefa Gazprom Eksport i zastąpienie konserwatywnego Aleksandra Miedwiediewa przez bardziej otwartą, a przy tym umiejącą postawić na swoim Jelenę Burmistrową, też jest zmianą na naszą korzyść.

Teraz polska strona musi wykazać się umiejętnościami i twarzą pokerzysty, bo i czas rozmów, i sytuacja dają nam w tej rozgrywce wyjątkowo korzystne karty. Panowie z PGNiG - nie zmarnujcie ich!