Promil to niby nie dużo, ale w skali kwartału to dodatkowe ok. 450 mln zł wartości dodanej.
Takie początkowe niedoszacowanie PKB jest pewną tradycją, gdyż przydarza się od niepamiętnych czasów. A skoro tak, nie może to być błąd losowy, lecz jest to pewna prawidłowość statystyczna powodowana stałą przyczyną. Jedyne, co przychodzi na myśl, to produkcja firm zatrudniających mniej niż dziewięć osób. Gdy sporządzane są szacunki sygnalne, danych z tych firm jeszcze nie ma, pojawiają się później.
Jeżeli tak jest, to znaczy, że nasz small business ma wyższą dynamikę niż reszta gospodarki. Jest to bardzo prawdopodobne. W 2013 r., kiedy PKB urósł tylko o 1,6 proc., obroty mikroprzedsiębiorstw powiększyły się o 2,5 proc. W czasie kiedy gospodarka znalazła się na krawędzi recesji, drobni przedsiębiorcy okazali się czynnikiem stabilizującym produkcję.
Nadmiernie optymistyczne byłoby założenie, że mała przedsiębiorczość może być wielką lokomotywą napędzającą całą gospodarkę. Jednak jej rozwój należy uznać za jedno z większych osiągnięć naszej transformacji. Małych firm jest w Polsce ponad 1,75 mln. Odgrywają one ważną rolę na rynku pracy, gdyż zatrudniają co czwartego pracującego (3,5 mln osób). To dużo, ale niewątpliwie możliwości zwiększenia udziału w rynku nie są jeszcze wyczerpane.
Świadczy o tym spore zróżnicowanie terytorialne. W województwach: mazowieckim, zachodniopomorskim i wielkopolskim działa ponad 50 firm w przeliczeniu na 1000 mieszkańców, a w podkarpackim i lubelskim – tylko 30. Korzystnie zmienia się struktura branżowa. Wolniej rozwijają się tradycyjne branże dla small businessu: handel, naprawa samochodów i budownictwo, a szybciej „działalność profesjonalna, naukowa i techniczna" oraz „działalnośći finansowa i ubezpieczeniowa".