Dochód Polaka wyższy niż Hiszpana, Portugalczyka, a nawet Włocha? Kiedyś to były dywagacje na miarę baśni Andersena. Dziś Polska ma szansę wejść przed 2025 r. do ligi zamożnych krajów UE. W ciągu ostatnich 25 lat podwoiliśmy realny PKB i jako jedyna gospodarka UE uniknęliśmy recesji w czasie kryzysu. Skumulowany wzrost PKB Polski w latach 2007–2014 wyniósł 24 proc., podczas gdy Niemiec 5,7 proc., a Francji 2,2 proc. To dwie różne ligi wzrostu, a dystans jest na tyle duży, że na drugim planie pozostaje inna skala gospodarek.
Nie spoczywać na laurach
Pomimo sukcesów Polska nie może spocząć na laurach. Motory, które przez ponad dwie dekady napędzały gospodarkę, zacierają się. Spada wartość inwestycji zagranicznych, tempo wzrostu produktywności i eksportu. Po 2020 r. prawdopodobnie skurczą się napływające do Polski fundusze unijne. Co więcej, kryzys wymógł na innych krajach Europy zmiany, które podniosły ich konkurencyjność. Bez zdecydowanych reform zacofanych sektorów gospodarki przestaniemy doganiać rozwinięte kraje Unii, a dobrobyt będziemy podglądać przez lunetę.
Z analiz firmy McKinsey przedstawionych w raporcie „Polska 2025. Nowy motor wzrostu w Europie" wynika, że w ciągu najbliższej dekady pod względem PKB per capita (według parytetu siły nabywczej PPP) mamy szansę prześcignąć Włochy, Hiszpanię i Portugalię.
Taki impet pozwoliłby Polsce, która przez wieki zajmowała marginalną pozycję w Europie, myśleć o awansie do ścisłej światowej czołówki gospodarczej. Aby ten scenariusz zrealizować, w latach 2015-2025 PKB musiałby rosnąć o ponad 4 proc. rocznie. Jak tego dokonać? Musimy podwoić produktywność w tradycyjnych branżach, takich jak energetyka czy górnictwo, wykorzystywać technologie do reindustrializacji Polski oraz wyjść poza bezpieczne granice Unii.
Reformy 2.0
W Polsce produktywność odpowiada dwóm trzecim średniej dla krajów Europy Zachodniej. Skąd tak słaby wynik, skoro według OECD przeciętny polski pracownik pracuje 1929 godzin rocznie, podczas gdy Niemiec 1400, a Europejczyk średnio 1600 godzin? Obok niższej partycypacji problem w tym, że nie pracujemy tak efektywnie jak zachodni Europejczycy.